Kołobrzeski Spleen

21 lip 2008

Generalne porządki

Mniej piszę, więcej żyję jak to zwykli pisać leniwi blogowcy. Skończyłem remont pokoju. Zacząłem ‘wprowadzkę’ szczegółowo segregując każdą rzecz pod kątem przydatności. Efektem jest przepuszczenie przez niszczarkę jakiś 100 płyt, pozbycie się sterty dokumentów i innych niepotrzebnych przedmiotów.

Nie obyło się też bez ofiar w trakcie podłączania komputera. Na pierwszy ogień poszedł subwoofer, który po podłączeniu jakoś nie grał czysto, a po 10 minutach dłubania przy kablach puścił dymek o zapachu topionego plastiku. No nic. Nie zauważyło się, że kabel od zasilania nie koniecznie jest od zestawu. Właściwy znalazł się już po fakcie.

Kolejna walka to walka z Neostradą. Po podłączeniu wszystkiego okazało się, że nie ma netu. Dwie godziny dłubania w konfiguracjach, sprawdzania kabli itd., by w końcu wpaść na błyskotliwy pomysł żeby sprawdzić czy aby gniazdko zostało podłączone właściwie. Brak sygnału po podłączeniu telefonu rozjaśnił trochę sprawę.

Równocześnie postanowiłem też rozprawić się z żywopłotem na działce. Żeby wyjaśnić ogrom problemu muszę wspomnieć, że żywopłot został posadzony 15 lat temu systemem ekonomicznym. Patrząc z perspektywy minionego czasu, żywopłot ten był w zamyśle czymś w rodzaju krzako-drzew z cholernie upartymi kolcami – generalnie materiał na żywopłot z tej ‘roślinki’ to zły pomysł. Przycinany był … yyy … był właściwie przycinany? Tak czy owak przez 15 lat wyrobił sobie renomę dżungli, złożonej z badylastych, 5-cio metrowych, kujących, paskudnych kikutów. Po krótkiej rozmowie z sąsiadem o tym, że jego taras już te badyle skutecznie odcięły od jakiegokolwiek światła słonecznego, wziąłem sekatory, piłę, łopaty, maczetę, łom, karabin na potwory zamieszkujące ten busz i wziąłem się za karczowanie. Walczę z nim już drugi tydzień, tnąc go na drobne kawałeczki i usypałem przy bramie wjazdowej niebezpiecznie ogromną ścianę tych całych ścinek, z którymi nie wiem co zrobić. Póki co robota stanęła, bo na 78 metrze dżungli odkryłem obozowisko grupki turystów z Rzeszowa, którzy zgubili się tu w 1998 i przez zasiedzenie przejęli prawa do tej ziemi.

A w następny weekend w Kołobrzegu impreza pn. „Sunrise”. Czyli miasto sparaliżowane przez oblegających je fanów muzyki techno. Będzie trochę młodzieży. A mi znów udało się zdobyć akredytację prasową na tę imprezę. No to zajrzę :)

9 lip 2008

Budrys

Let me introduce to you ...



Budrys! Bo jego tu chyba jeszcze nie było. A rośnie bydlak szybko. 3 miechy stuknęły. Radary stoją.

I did it my way

Robię remont pokoju. Generalnie rozpierducha na maxa. Ale postanowiłem wszystko doprowadzić do porządku, przejrzeć co tam kryje się w szafach i za nimi i wywalić co niepotrzebne. Zrobiło się przy tym wszystkim sentymentalnie i przy okazji wyleciały dobre dwa wory rzeczy już niepotrzebnych. Zdejmując wystawkę na swoim hall of fame odkryłem pod tym wszystkim zapomniane tagi kołobrzeskich super-zespołów rapowych oraz tych przyjezdnych, którzy u mnie nocowali za czasów liceum. To normalnie jak odkrycie fresków na ścianach starej katedry. No ale te wszystkie pamiątki zostaną skutecznie zamalowane już za kilka dni. I będzie pięknie i czysto. Taki swoisty restart.

I mało turystów w Kołobrzegu jakoś. Nie czuć tego sezonu. Mi udało się raz być na plaży w związku z pogodą. Nic dziwnego, że niektórzy wolą zapakować się w samolot i za podobną cenę spędzić urlop tam gdzie pogoda gwarantowana.

No i w związku z tym całym remontem, przeglądaniem starych rzeczy, listów oraz pozbyciem się części pamiątek, przypomniała mi się najlepsza piosenka o życiu jaka powstała i nie mogę nie zacytować:

Regrets, I’ve had a few;
But then again, too few to mention.
I did what I had to do
And saw it through without exemption.

I planned each charted course;
Each careful step along the byway,
But more, much more than this,
I did it my way.

… i jeszcze zwrotka z przekładu Młynarskiego

Bo przecież jest
Nie jeden szlak
Gdzie trudniej iść
Lecz idąc tak
Nie musisz brnąć
W pochlebstwa dym
I karku giąć
Przed byle kim
Rozważ te myśl
A potem idź
Idź swoją drogą

6 lip 2008

Oh, Hi!







Ostatnio motivational pictures robią niezłą karierę na sieci. Jest już tego zatrzęsienie.

2 lip 2008

Sztuka uliczna

Wpadłem dziś szwendając się po sieci na niejakiego angielskiego ‘streetartowca’ o ksywie Banksy. Coś już mi się wcześniej o uszy i oczy obiło ale dziś zgłębiłem temat i polecam osobom lubiącym niekonwencjonalny obraz sztuki. Koleś jest po prostu przekotem.






Strona Banksy'ego

I jeszcze gra, którą zacięcie męczę. Nie najprostsza ale wciągająca. Dla niecierpliwych dodam, że piłka powinna znajdować się na ziemi w momencie strzału. Inaczej nie ma szans żeby wpadła do bramki. Mi udało się mistrzostwo zdobyć raz. Brazylią. Miłego grania :D