Kołobrzeski Spleen

30 paź 2008

Kalmar - inauguracja

Kołobrzeg miał swojego czasu miejsce spotkań kulturalnych, teatr, przerobiony z czasem na dyskotekę, a w konsekwencji ruinę pod wdzięczną nazwą "Kalmar". Do teraz słowo "Kalmar" wywołuje nostalgiczne wspomnienia poprzedniej epoki u ludzi nieco starszych. Tak czy owak do niedawna ów przybytek wyglądał tak:


Obecnie trwają intensywne prace, żeby przywrócić tej ruinie poprzednią funkcję teatralną i odchamić nieco lokalną społeczność. No i oto nastał ten szczęśliwy dzień. Etap I robót zakończył się powodzeniem i dziś mają tam wystawić pierwszą sztukę. Obiekt prezentuje się już nieco lepiej.


No i ruszamy dziś sprawdzić jak prezentuje się od środka i co to właściwie jest ten TEATR. I poruszenie ogólne - jak się ubrać? Na sztywnego krawaciarza, oddanego artyzmowi, zblazowanego, chłodnym okiem patrzącego konesera sztuki. Czy może roztrzepanego, z burzą włosów, w obdartych jeansach ale w stylu 'sztuka to moje drugie imię i owszem jestem trendy w tym temacie' wczutkowca. We shall see!

I dalej wpajał wam będę miłość do Polskiej Ligi Koszykówki, bo pewnie nie wiecie, że Kotwica lekko się rozkręciła i siedzi sobie na zaszczytnym 3 miejscu w lidze. Jeszcze nigdy tak dobrze nie było, chociaż jak zwykle dostarczają emocji w końcówkach, bo mimo czasem wysokiego prowadzenia potrafią sobie na koniec dać nastrzelać pod remis. Ale w końcu chodzi się na mecze po emocje, prawda? :D A wpajam wam tę wiedzę, bo wiecie pewnie, że Polska będzie gospodarzem EURO 2009? Warto poczytać...

28 paź 2008

Islas Canarias

Miałem filmik zmontować. Ale znając mój zapał stwierdziłem, że prędzej nowy rok nadejdzie. No to relacja fotograficzna...

Pojechaliśmy do Agnieszki...


Bo mówiła, że ma taki widok z okna...


I że ciepło generalnie tam...


I widoczki ładne...


To i się odpocznie od codzienności...


W oceanie popływa...


Na wulkan się wjedzie...


A wysoki to drań...


I auto wziąć można....


Stolicę na dalekiej północy zobaczyć...


Czy inne pagórki...


I miasta...


Czy wyspy sąsiednie...


Czy inne cuda...


I kolor auta zmienić...


I dalej zwiedzać...


Powydurniać się...


Troszkę...


I jeść!


Jeść!!


Jeść!!!


Tak. Stwierdzam, że zdecydowanie nadawałbym się na podróżnika kulinarnego. Nie musiałbym za wiele zwiedzać ale próbować lokalnych specjałów, gdzie tylko pojadę. Ostatnie zdjęcie przedstawia genialne w swej prostocie urządzenie do doprawiania potraw. I powiecie pewnie, że to popularna sprawa i że wasza babcia takie rzeczy już robiła ale ja osobiście nie spotkałem się z tym w żadnej restauracji w Polsce... szczególnie tych oferujących pizze. Raz w jednej, prowadzonej przez Włocha, pizzerii w Kołobrzegu widziałem oliwę z ząbkiem czosnku w środku ale ten wyglądał jakby leżał tam od roku. Ci wariaci w każdej pizzerii mają olive picante, gdzie w oliwie z oliwek pływa bazylia, ostre papryczyki, pieprz i czasem czosnek. No masakra. Potrawy nabierają wyrazu :D Pracuję właśnie nad tym przysmakiem w domu. Póki co zrobiłem to na zimno ale znalazłem przepis gdzie trzeba składniki w oliwie gotować, żeby dobrze przeszła aromatem. Szukam recepty. Jak znajdę - poinformuję.

No i ... powrót do rzeczywistości. Witaj zimo.

13 paź 2008

Ola amigos...




I tym dziwnym akcentem żegnam kraj udając się na urlop. 20h podróży i będę tam gdzie cieplej byc powinno.

9 paź 2008

Polscy mechanicy samochodowi

Z wątków samochodowych na początek, a raczej jak to z naszymi mechanikami bywa. Z miesiąc temu postanowiłem sprawić golfinie nowe opony. Zawsze jeździł na używkach ale względy bezpieczeństwa wzięły górę nad kosztami i komplecik za 2K został zakupiony. Dwa dni później w aucie pojawiły się straszne huki, jak sądziłem, w kołach. Mechanik jednak stwierdził, że to skrzynia biegów i po rozmontowaniu silnika uznał, że trzeba kupić nową za 8K. Fajnie. Biorąc pod uwagę rocznik 2000 to pewnie coś koło połowy wartości tego auta. Koniec końców, znalazł się pan Ziutek co skrzynie biegów naprawia i .. naprawił. Zmontowali to do kupy i wzięli 1,5K. Oczywiście naprawa nie dała żadnego efektu poza takim, że skrzynia działa teraz mega topornie. Po tygodniu użytkowania doszedł mankament w postaci wiecznie świecącego się światła wstecznego i wyjazd na miasto kończył się tym, że inni kierowcy krzyczeli 'ej, wsteczny ci się świeci'. Tak czy owak w następnym tygodniu Golfa czeka wizyta u następnego wizjonera mechanika, który już oznajmił, że ZACZNIEMY od wymiany przegubów... Jednym słowem metodą prób i błędów, po wydaniu równowartości nowego Golfa może coś wskóramy. Apropos, nie chce ktoś kupić auta? W super stanie!

I coś co mnie zawsze rozbraja:

6 paź 2008

I jeszcze jedno...


A no i zmieniłem kobietę...

O cholera - mam bloga

Serwus! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. O życiu pisać zapomniałem. A przypomniałem sobie całkiem przypadkiem. Bo mało znana firma Google na swoje 10 lecie istnienia postanowiła opublikować niepełne, ale całkiem spore, archiwum internetu roku 2001. I tam z łezką w oku dokopałem się do swojego bloga umieszczonego jeszcze na serwerach prawda.org. Cytować może i nie ma co ale warto jednak pisać, bo pamięć ulotną jest, oj ulotną :)

Tak czy owak, wbrew obecnie krążącym plotkom - nie wyemigrowałem na Kajmany, nie zostałem porwany w Pakistanie dla okupu, ani też nie powołano mnie na kuratora w PZPN. Nawet cholera od netu mnie nie odcięli - ba, spędzam przy nim średnio 8 godzin w pracy - ot, weny zabrakło.

No ale jak tu podsumować dwa ostatnie miesiące w skrócie? Sezon się zakończył i zrobiło się trochę luźniej na mieście. Po wakacyjnych miesiącach opierdalactwa czas było powrócić do trybu siłownia - basen - squash i inne tego typu przyjemności. Ogólny bilans to powrót do domu codziennie w okolicach 19 - 20 i na-ryjo-padactwo. No ale żyć trzeba, a nie wegetować. Jeszcze z takich hitowo - istotnych informacji to dostałem na uroczystości z okazji urodzin karnet na wszystkie mecze koszykarskiej Kotwicy. Ole. Póki co trzy mecze i wszystkie do przodu. Kotwica kontra reszta ligi 3:0. Kolejną sprawą, o której można było szerzej usłyszeć w mediach to koszmarnie trudne egzaminy na aplikacje prawnicze, radcowskie, notarialne itd. i niska zdawalność. 250 pytań, 40 stron testu, kilka godzin pisania i niestety moja piękna kontra Minister Ćwiąkalski 0:1. Łona też zdawał tak nawiasem mówiąc... z podobnym skutkiem.

No i w końcu czas na urlop... Całe wakacje w robocie - idzie się pociąć. Lecimy odwiedzić pewną koleżankę ze studiów co osiadła na wyspach gdzie ciepło być powinno więc uciekamy od naszych kołobrzeskich chłodów.

I na koniec, dla rozrywki - film, który pokazuje historię mojej niedoszłej śmierci. Co tam lęk wysokości. Co tam niechęć do wesołych miasteczek. Czego się nie robi dla kobiety no nie? Tak, tak - bałem się jak nigdy.