Kołobrzeski Spleen

29 mar 2011

Marketing społecznościowy ...



Wszystko zależy od tego czy nas lubisz.

17 mar 2011

O szóstej rano w Gdańsku...

Majne Gute! Otworzyli obwodnice Słupska! (pewno już jakiś czas temu zresztą). Jestem przekonany, że jakby dobrze przeszukać tego bloga, znalazłbym wpis o tym jak kochałem przejeżdżać przez Słupsk. Na bank używałem stosownych epitetów opisujących rozkosz wbicia się w centrum tego miasta. Jednak, z uwagi na sympatię do niektórych jego mieszkańców, którzy na układ urbanistyczny poradzić nic nie mogą, nie przytoczę wywodów jakie wtedy przyszły mi na myśl. Niech wystarczy tylko zdanie: "Dziękuję ci Polsko za obwodnicę Słupska!". Jak miło było ominąć ten chaos stałą, słuszną prędkością. Mimo jednak tej pięknej niespodzianki, nadal nie widzę jak korytarz Berlin - Gdańsk, ma być drożnym dojazdem na Euro 2012. Większych robót w toku po drodze nie spotkałem. Masterplan w tych okolicach delikatnie ssie pałę. Sam Gdańsk jednak pracuje - rozkopany do granic możliwości - walczy. Yo!

A tak abstrahując, serio nie było w 2010 nic lepszego niż "The King's Speech"? N..n..nn..nie... po po po porwał m mmm mmm mm m....m m mnie ten f... ffyyy ...fillllm. At all.

11 mar 2011

Piąta rano w Krakowie

Jak patrzę w swój kalendarz to sam się boję. Trudno znaleźć mnie na miejscu. Potem wracam z tych kilkudniowych wojaży i zastaję na miejscu zupełnie inną córkę. Rośnie skubana w jakimś turbo tempie.

A w Krakowie, o piątej rano w środę, mróz dało się zobaczyć w powietrzu. Biała, zmrożona mgiełka szczypała w twarz, a oczy same zamykały się z bólu. Chęć zobaczenia czegokolwiek, nim zacznie się doba hotelowa i będzie można wziąć zasłużony prysznic, była skutecznie konfrontowana z nieludzkimi warunkami pogodowymi o tej porze. Bazylika Mariacka, jedyny otwarty, ogólnodostępny obiekt, dał schronienie od mrozu tylko na chwilę. I wtedy spod ziemi wyrosło Cafe Philo. Lokal tętnił życiem wczorajszej imprezy, która ewidentnie nadal trwała. W powietrzu wisiała ciepła chmura dymu, a w głośnikach leciał Bob Marley. Później miałem jeszcze kilka razy odwiedzić to miejsce...
A w okolicach południa, temperatury w Krakowie sięgnęły niespotykanych w tym roku. To była przepiękna zapowiedź wiosny i rehabilitacja za przygody o 5 rano po 12 godzinach podróży znad morza na południe.

I może się chwaliłem ale przypomnę - uczęszczam na angielski. Postanowiłem na stare lata, że zdam solidny certyfikat CAE. Powiedzieli, że zapłacą za kurs i egzamin no to poszedłem - co mi tam. Niemieckiego i tak już się nie nauczę za cholerę. No i chodzę już z 3 miesiące na zajęcia i tracę czas, bo szkoła nie jest w stanie zapewnić nauczyciela prezentującego poziom (że tak nieskromnie powiem) wyższy niż mój. Przerobiłem już chyba całą kadrę tam pracującą. Obecnie moim native speakerem jest pani z Kenii. Jak mój akcent zmieni się na lekko afrykański i zacznę upraszczać sprawy gramatyczne na zasadzie 'Ja pochodzić z wioska w afryka' to wystąpię o zwrot kosztów za cofnięcie się w rozwoju. Myślę, że po 2 latach nauki z tą panią osiągnę poziom Ewy Minge: