Kołobrzeski Spleen

29 maj 2008

Turcja

Na poczatek wybaczcie, ze pisze bez polskich znakow ale tak sie sklada, ze robie tego wpisa na swoim marnym palmtopie w samolocie przelatujac nad gorami Taurus. Ach jak to zacnie brzmi. No ale wszyscy gdzies urlopuja - dla przykladu Winie siedza w Tajlandii, Jewelzy zaatakowaly Meksyk no to i nam przyszlo pourlopowac conieco.

Jaka jest Turcja? Ostatnio mnostwo ofert w biurach podrozy tego typu wynalazkow. Maroko, Tunezja, Egipt i wlasnie Turcja walcza ze soba o prymat najtanszego last minute. Zawsze balem sie tego typu wycieczek i stronilem od nich, bo jakos nie w glowie mi bylo lezenie na brzegu basenu, opalajac dupsko ciupasem przez caly pobyt. No ale stalo sie. Ja i moja piekna po prostu potrzebowalismy gdzies uciec choc na chwile. Padlo wlasnie na Turcje. Dlaczego? Sam prawde mowiac nie wiem. Moze dlatego, ze lataja z Gdanska... chociaz pewnie inni tez... No nic - niech ten fakt pozostanie zagadka.

Tak czy owak wybralismy z przepastnego katalogu jeden z hoteli (wszystkie oczywiscie szczyca sie swoimi piecioma gwiazdkami - nie mylic ze standardem europejskim :) spakowalismy wyszyskie niezbedne rzeczy (pletwy, maske, kapielowki i kase) no i ruszylismy w droge!

Do hotelu w Alany'i dotarlismy o 1 w nocy po dlugich przeprawach samolotowo - autobusowych. I pierwsze co mnie uderzylo - mowia do nas po rusku... Malo tego praktycznie nikt nie zna angielskiego w stopniu takim zeby bez problemu mozna bylo sie porozumiec. No ale zawsze pozostaje jezyk migowy. Rosyjskiego w szkole nie uczyli - nie te lata. Pozniej okazalo sie, ze te okolice sa wrecz oblegane przez turystow z Matki Rasiji.

Generalnie moje nawieksze obawy dotyczyly mojej pieknej blondyneczki. Tyle historii krazy o porwanych, uprowadzanych, uwodzonych (?) blondynkach w krajach muzulmanskich, ze nie sposob puscic ich mimo uszu. Po calym pobycie wiem juz, ze samotne blondynki i generalnie piekne slowianki sa masowo podrywane przez lokalnych kozakow ale widzac, ze niewiasta ma towarzystwo panowie daja sobie spokoj - pelna kulturka. Powiem jeszcze tyle, ze zrezygnowalismy z opcji moczenia calymi dniami dupy w basenie i po porannych sniadanio - silowniach rzucalismy sie na wlasna reke w wir przygody i wracalismy poznymi wieczorami do pokoju hotelowego. Tym sposobem musze przyznac, ze potrzebowalbym teraz urlopu od urlopu... Marzy mi sie doslownie dlugi sen :)

No ale nie bede sie rozwodzil na temat poszczegolnych dni i przygod. Postaram sie w nastepnym wpisie zamiescic kilka fotek z podrozy i to tyle. Podsumuje jednak conieco dla osob wahajacych sie czy moze nie wybrac sie na ekonomiczna wycieczke do cieplejszego klimatu. Jesli chodzi o koszty mysle, ze bez problemu zamknelismy sie w 2500zl na osobe. Przelot, hotel, all inclusive (czyli pelno zarcia od rana do 00:00, piwko, wodzia, rakija, gin, napoje, silownia, baseny, sauny, turecka laznia), transfer z lotniska do hotelu i z powrotem, animacje przy basenie (ratunku!) - generalnie caly pakiet na ktorym mozna pociagnac ten tydzien czy dwa nie wychodzac z hotelu. W hotelu elegancko mimo ze mam inne wyobrazenie pieciu gwiazdek ale to spaczenie zawodowe z Four Seasons. Tak czy owak pokoje sprzatane codziennie, zmieniane reczniki, woda w lodowce, balkon z widokiem na morze, prywatna plaza kilka krokow od hotelu, czysty basenik z lezakami, sejf w pokoju, pokoje otwierane na karte, mila obsluga - no generalnie nie mam sie czego przyczepic. No moze do tego lokalnego piwa i wodki, ktore jakos nie dawaly po sobie znaku procentow :) Generalnie nie ma sie czego bac jesli chodzi o samo zakwaterowanie - jest na prawde ok.

Teraz troche o Turcji, bo Turcja to je bardzo dziwny kraj :) Przede wszystkim sami Turcy. Ludzie, ktorzy handel maja we krwi. Ludzie, ktorzy za wszelka cene chca ci cos sprzedac. Cholerni poligloci, ktorzy mowia po polsku, rosyjsku, angielsku, niemiecku... pewnie i po chinsku umieja tego nie sprawdzalem. Jest to kraj, w ktorym rzad ma problem ze sciaganiem podatkow, ale jak sie temu dziwic skoro nic tam nie ma oficjalnej ceny. Wszystko jest do dogadania sie. Zaczynaja od 1200 euro za skorzany plaszcz konczac na 200 dolarach (autentyczny przypadek jednej z turystek). Ich sztandarowymi powiedzonkami sa: My friend! I have a special prize for you! Po czym zongluja dolarami, euro i ichnymi lirami wedle upodoban. Tak nawiasem mowiac polecam dolara jako walute do wziecia - korzystniejszy przelicznik biorac pod uwage ze cos moze kosztowac 1 dolara LUB 1 euro. Znani sa z tych ich skor i wyrobow ze zlota jednak ja w tej materii jestem kompletnym laikiem wiec nic takiego nie nabylismy. Cholera wie co jest co. Szczegolnie jak jeden ze sklepikarzy wciskal nam zloty naszyjnik za 200 dolcow, ktory to rzekomo zrobil w swoim warsztaciku domowym - na szczescie przyjzalem sie temu blizej i dziwnym trafem mialo to cos wygrawerowane MADE IN ITALY malutkimi literami z tylu. Na kazdym kroku polki az uginaja sie od torebek, paskow, okularow, a wszystko to oczywiscie Dolce Gabana, Prada, Gucci i inne topowe marki. Oczywiscie wszystko oryginalne... Ta. Po kilku dniach przywyklismy do calej tej ich natarczywosci - tacy po prostu sa i chca kazdego wciagnac do swojego kramu zeby cos zhandlowac. Wystarczy po prostu wlaczyc Ignore Mode ON i zupelnie przestaje to przeszkadzac.

Kolejna osobliwoscia Turkow jest uzywanie klaksonu. Uzywa sie go praktycznie wszedzie i bez wiekszych okazji. Ot trabia sobie wesolo, na kogos kto jedzie, na kogos kto idzie - trabia i trabia i chyba dobrze im z tym. Do tego nie uzywaja raczej kierunkowskazow i jezdza srodkiem pasow - maja powiedzmy ulice trzypasmowa to jada tak miedzy drugim, a trzecim ... Czemu? Nie wiem. Nie mialem odwagi zapytac.

Jesli chodzi o same okolice Antalyi czyli region turystyczny, do ktorego te wszystkie last minuty lataja to przypomina mi to troszeczke takie Vegas. Noca oswietlone hotele, pelne przepychu, konkurujace ze soba pomyslami na glowne fasady rodem z bajek. No takie mniejsze Vegas... Ale jakos tak mi sie skojarzylo.

No i jeszcze z tymi ich meczetami i generalnie z religia. Jest ich po prostu zatrzesienie i piec razy dziennie z minaretow slychac nawolywanie na modlitwe. Bedac na wypadzie na nurkowanie, mielismy akurat przerwe na obiad i po jego zjedzeniu lezelismy na dziobie jachtu opalajac sie w zatoce Alanyi. Kompletna cisze na leniwie kolyszacej sie lajbie przerwal donosny, przenikliwy glos z meczetu odbijany od olbrzymich, przybrzeznych klifow. Jakos pierwsza mysl, ktora wpadla mi do glowy byla - Bedzie wojna.

9 maj 2008

Latka lecą...







Szacunek dla twórców tego dokumentu.

7 maj 2008

Majówki podsumowanie

Się narobiło, nie powiem. Zacznę od majówki. Na majówkę spakowaliśmy plecaki, zabraliśmy tonę najpotrzebniejszych rzeczy, zalaliśmy bak i ruszyliśmy na Kaszuby. Warto wspomnieć, że z jakiś niewyjaśnionych powodów byłem uprzedzony do Kaszubów, chociaż jedyny kontakt jaki z nimi miałem to jedna zabawa Sylwestrowa, na której imć Kaszubi schlali mnie fachowo. Poza tym to jeszcze mały kontakt via telewizja regionalna, bądź lokalna prasa regionu pomorskiego gdzie te Kaszebe mają wiadomości w swoim języku. No i właśnie to wszechchwalenie się swoim językiem, naklejki typu ‘jestem z regionu Kaszebe’ sprawiły, że czułem do nich jakąś niewytłumaczalną niechęć. Jakże się miło rozczarowałem tymi ludźmi! Niby 180km dalej, a ludzie zupełnie inni. Nie wiem czy tak przypadkowo trafiłem ale każda z osób spotkanych była przesympatyczna, szalenie pomocna i szczerze radosna. Pani sprzedająca lody w Szymbarku nie była typową, kołobrzeską, sprzedającą panią obrażoną na całe życie, której wzrok daje ci do zrozumienia, że powinna obecnie być managerem w największej światowej korporacji, a ktoś za karę wsadził ją w tą budę z lodami i nie wkurwiaj jej pytaniami o polewę z czekoladą, bo nie do tego została stworzona, a w ogóle to spierdalaj. Nie. Pani od lodów w Szymbarku to promienna, młoda dziewuszka, która chętnie opowie ci o smakach i z uśmiechem poda produkt, ciesząc się, że pogoda dziś taka ładna. Panie w supermarkecie ochoczo i z uśmiechem zapakowały nam kilka ogórków małosolnych, kiełbe i inne przysmaki na grilla, a z każdym rozmówcą można było podowcipkować i łapali te dowcipy w lot. Nawet te ich ‘JO’ zamiast ‘tak’ nie przeszkadzało tak bardzo jak niegdyś.

Kilka konkluzji wyjazdowych. Kaszuby to szalenie malownicza okolica pełna soczystej zieleni i błękitnych jezior. Nie można powiedzieć, żeby na długi weekend była to cicha i spokojna kraina, a raczej nieźle oblegana, biorąc pod uwagę, że znalezienie noclegu zajęło nam z 2 godziny po odwiedzeniu około 15 kwater. Ale co mnie uderzyło to przedsiębiorczość tych ludzi. Nie dość, że na każdym kroku jakieś przedsiębiorstwo produkcyjne to jeszcze dużo tych obiektów pozyskało środki unijne na własną działalność. Jednak jeśli chodzi o turystykę to Kaszubi wygrywają. Potrafią z każdej małej pierdułki, jakiegoś kamienia czy deski zrobić mega atrakcję turystyczną, do której ciągną tłumy. Za sztandarowy przykład podam pewien tartak, którego właściciel wystrugał ‘najdłuższą deskę świata’, która została wpisana do Księgi Rekordów Guinessa. Pojawiliśmy się tam o godzinie 9:30 zastając na miejscu ‘najdłuższą kolejkę świata’. Grajdołek otwierali o 10:00, a już pół godziny przed otwarciem stał tam dosłownie TŁUM. Jakiś dzieciak przed nami stwierdził, że to najdłuższa kolejka jaką kiedykolwiek widział… oj za młody jesteś na Heroda. A tak w ogóle cytat na godzinę stania: „Przepraszam bardzo za czym ta kolejka? - Do ostatniej paróweczki proszę pani - Eee to dla mnie już nie starczy.” Tak czy owak pan od deski poszedł dalej i wymyślił ‘dom postawiony do góry nogami’. No do tego przybytku dostać się to już istny cud. Masakra. I na każdym kroku to 8 PLN, to 4 PLN’y i biznes się kręci.
Ale nic to. Koniec końców wylądowaliśmy w przepięknym apartamencie z widokiem na jezioro. Zrobiliśmy sobie własne ognisko i grilla przy piwku i normalnie – pięknie!

No to idąc za ciosem wykupiliśmy wczoraj wycieczkę do Turcji. Trochę klappen-dupen nad ciepłymi wodami Morza Śródziemnego powinno nieco oderwać nas od trudów życia codziennego :)

A 12ego czerwca zostałem zaproszony na mistrzostwa Polski samorządów w koszykówce w Zielonej Górze. Hah. Po pamiętnym debiucie na kołobrzeskim turnieju Coast 2 Coast czas na kolejny udany występ :) Mamy w składzie niby ex-koszykarzy Kotwicy więc może coś tam pokażemy. Hawk!

5 maj 2008

Cięte komentarze










No po prostu nie mogłem z tego...
Reszta tutaj.