Kołobrzeski Spleen

30 sty 2008

Mialem napisać to wczoraj, a piszę dziś...

Miałem coś mądrego napisać ale uwierzcie, że co siadam do tekstu to wychodzą z tego narzekająco - dołujące wnioski. Nic co ktokolwiek poza mną chciałby czytać.

Za to o tym wiele osób chętnie poczyta:)

http://www.polykaj.pl

28 sty 2008

I deep throat...

Jutro napiszę coś mądrego. Dziś tylko weselne przyjemności.

27 sty 2008

The Best of Watts 2007

Już dawno miałem to umieścić. W końcu daję. Nie oglądać bez dźwięku.

Część I:


Tu mnie osobiście rozwala skoczek na 1:00min.

Część II:

25 sty 2008

Fraj - dej

Żałoba wróciła. Stęskniłem się za chilloutem w radiu BIS. I choć pewnie można by mnie zaliczyć do tej części społeczeństwa, która wyznaje zasadę: ‘Dopóki ten samolot nie spadnie na mój dom – to nie moja żałoba’ czy ‘Dopóki ten dach nie spadnie na mojego gołębia – to nie moja żałoba’ to jednak nic specjalnie szalonego na weekend nie zaplanowałem więc boleć nie powinno. A że dwóch pilotów było z Kołobrzegu to tym bardziej, wiesz rispekcik i wielka strata.

Ale co tam. Nastał piątek! Wyśpię się po raz pierwszy od jakiś dwóch tygodni pewnie. A już na bank będzie mi w końcu dane odespać wyjazd w góry:) Och soboto! Ostojo leniuchów. Matko nieróbstwa. Jak mi miło, że nadchodzisz!

I pójdę sobie dziś porzucać do kosza, bo jak mi mój prywatny (echm) lekarz zakomunikował, że kostka będzie się dawać we znaki przez następne pół roku lekko to c’mon. Trochę się trzeba oszczędzać no ale coś sportowo robić trzeba.


A z cyklu gotuj z cienXem – pizza! Wczoraj dorwałem przepis i na kolację była jak znalazł. Nie byle jaka domowa zapiekanka tylko pizza rodem z pizza hut:) Cienkie, chrupiące ciasto i generalnie wyborna sprawa. Polecam amatorom dobrego jedzenia i kulinarnych przygód:)


A to fotka w ramach zaległej relacji ze ślubu siostry przyrzeczonej. Się udał. Się pobrali.

24 sty 2008

Koszykówka ziomie



Taki w białym z numerem 14 to Winiu. To tak podsumowując te jego 14pkt. Gazeta Wyborcza niestety nie spieszy się z dodawaniem tych materiałów i jakością też nie grzeszy. Ale co zrobić. Taki poziom zainteresowania koszykówką w naszym kraju.

23 sty 2008

21 sty 2008

Co tam Panie w Alpach?

Miałem na początek zrobić wywód marudy. Bo było na co pomarudzić. Na 24 godziny w autobusie. Na brak miejsca na nogi. Na repertuar filmów, chociażby „Good girl, Bad girl” produkcji niemieckiej czy „Fallout” z gościnnym udziałem Pieczyńskiego (tego filmu w sieci znaleźć nie mogę nawet). Na ekipę, której słoma z butów wystawała (skąd oni wzięli tych ludzi?). Na Pana pilota wycieczki ochrzczonego jako „Miękko-cienko”, ze względu na głos i styl bycia gościa co usiadł na coś długiego i twardego. Miałem się o tym rozpisać, szczegółowo wytykając niedoskonałości wycieczkowe…

… ale przecież w autobusie puścili też „Dogmę” i „Das Boot” :) Po Jagermeistrze nie przeszkadzał brak miejsca na nogi i spało się fachowo. Ulubiony zestaw kawałków w odtwarzaczu mp3 zagłuszał skutecznie marudy z tyłu. No i po przybyciu na miejsce trudy zostały wynagrodzone…


Avoriaz. Tak nazywała się miejscowość, czy raczej osada turystyczna, położona wysoko w Alpach na granicy francusko – szwajcarskiej, gdzie spędziliśmy kolejnych 6 nocy. Generalnie śniegu po pachy, cudowna pogoda, 340km pięknych tras opatrzonych w turbo wyciągi, ładny apartament z miłą obsługą – jednym słowem – miodzio!


Nie pozostawało więc nic innego jak tylko chwycić dechę w dłoń i ruszyć na tamtejsze stoki! Generalnie od 10:00 do 13:00 na stoku, potem obiad i dalej do 17:00. Trzeciego dnia pobytu nałożyłem na uszy mp3 grajka, odpalił się numer The Roots – Here I come i pojechałem tak jak się jeździć powinno. Od tego momentu nic już nie było jak dawniej. :)

No i białe szaleństwo weszło mi w krew. A różnice między doświadczeniami z polskich gór, a tamtejszymi? Hm. Z tego co pamiętam w Polsce – jeden stok i mega kolejka. Tu – żadnych kolejek i stoków do wyboru do koloru, a wszystko połączone umiejętnie w jedną całość tak, że nie schodząc z dechy można było zrobić te 340km spokojnie:) I nawet dziwnym trafem skręcona kostka nie dawała się za bardzo we znaki.

Reszta widoczków:


Trasa dla wyczynowców skacząco - latających.


Avoriaz z góry.


I takie tam...


... pierdoły.

Tak czy owak - super!

10 sty 2008

Sister Magister

No i dobra. Po pół roku męczarni, po ciągle odkładanym terminie i dniach zwątpień i niepewności - w końcu się udało! Przyrzeczona została magistrem prawa. Oczywiście z najwyższą możliwą notą:) No to jutro z czystym sumieniem lodowiec na granicy Szwajcarii i Francji będzie nasz. Snowboard ziomie! Jestem za tydzień chyba że dają tam bezprzewodowy net.

Zaległy urlop czas zacząć:)

9 sty 2008

Życie na stricie



Na zasadzie ‘szanuj swojego klienta’, wczoraj telefon: „Pracownia architektoniczna? Bo ja chciałam, żeby zaprojektować taki dom weselny z pokojami na wynajem. Acha, acha. Rozmowa z 10 minut, wszystko fajnie. A gdzie leży działka na której chce pani zbudować ten dom weselny? No.. w Mławie. A… gdzie jest Mława? No w mazowieckim. Haaaaaaaa, no co pani? Architektów na miejscu nie macie? Haaaaaa.”. No tak.. Prawdziwy profesjonalizm.. komu się chce jeździć do Mławy.

A co się uśmiałem z bloga Pobożni Chłopcy...

8 sty 2008

XXI wiek

Trzymaj kciuka za moją przyszłą magister prawa, co wczoraj z jej pracą walczyłem do późnej nocy. Ja kontra uparty MS Word, walka nierówna ale spryt, kilka popisów na szosie i się udało. I wczoraj obudziłem się w XXI wieku, bo nawet mi przez myśl nie przyszło, że za 300zł można kupić spoko laserowego drukaresa. Normalnie wybór między pełnym bakiem paliwa, a drukaresem. I pomyśleć, że tyle czasu z tą plujką… „Jak pomyślę że najlepsze lata mojego życia spędziłem w tym podskakującym, terkoczącym, karłowatym pierdzielu!”. Enyłej przyrzeczona w Gdańsku składa dokonania na ręce dziekanatu i jak tam alles gutes pumpernikiel to w czwartek self-defense i będę dumny z mojego wykształciucha. (Word podkreśla słowo wykształciuch, mam nadzieję, że nowa wersja uwzględni dokonania IV erpe).

A przedwczoraj było spoko, bo na całej połaci śnieg, na siostry i braci śnieg. I klimat był w końcu taki jak być winien. Normalnie lampeczki, bombeczki i prawosławni do kościołów na wigilię. Cholera jak im przypasowało no. Jak można się przekonwertować? Ale ja nie o tym, bo ten śnieg generalnie śliski i wiesz ręczny, osiedlowe wariacje In de haus. No ale mi nazajutrz spłynął śnieg do ścieku. Tośmy poszaleli. Przez chwile poczułem, że jest zima.

7 sty 2008

Ajroni

Przykład ironii losu? Zwichnąć kostkę na pięć dni przed planowanym od pół roku wyjazdem na snowboard. Ale dobra jest. Życie. Zawsze zostaje obserwowanie jak inni szaleją po stokach.

A w związku z tym, że wczoraj piękny śnieg zasypał Kołobrzeg i zrobiło się zimnawo, postanowiłem wymyślić hymn zmarzlaków. No i podpasował mi pod melodię piosenki, która obecnie jest piosenką miłosną 90% zakochanych małolatów.

„Gdzie jest drewno?”

Jest już ciemno, ale wszystko jedno
Pytam siebie gdzie jest drewno?
Cienkie chrusta, coś co płonie, dobry opał
O Boże dajcie mi ognia!
Myślę sobie, jest ci zimno to smaż, to smaż


I Winiu wygrał z AZSem po dwóch dogrywkach. Się działo.

4 sty 2008

Sylwester!

Jak było?


Tłoczno ale swojsko :)


Mexykańsko - Kowbojsko...


Polsko - Słowacko...


Zdecydowanie śmiesznie...


Czasem niebezpiecznie...


Jednak ze starą dobrą ekipą!


Adamem Małyszem i Szymonem Majewskim...


I tańczącymi, spitymi gospodarzami:)


Dzięki ekipo! Witamy w 2008.

3 sty 2008

2007 / 2008

Nie piszę, bo nadal dojść do siebie nie mogę. Combo świąteczno – ślubowo – sylwestrowe może człowieka pozbawić życia, ale ja nadal dycham choć słabo, słabo.

No i co tu dużo gadać. Święta minęły pod znakiem góry jedzenia i małej choinki co by kot jej nie rozniósł. Zaraz potem ślub w rodzinie więc dobre bansy, kupa jedzenia, świetna organizacja (jestem w szoku a na niejednym weselisku już byłem) i powiedzieli sobie TAK więc chyba udany? No a na dobre zakończenie roku Sylwester w Dargomyślu, czyli … tam pod lasem gdzieś w okolicy … Kostrzyna :P Impreza w stylu Don Pedro Juan kontra John Deere, czyli mexykańsko – kowbojsko. No i lała się tequila i whisky do tego nachosy, burittosy, sałatki z czerwoną fasolą, pikantne ziemniaczki, baaaaaaansy no i stara dobra ekipa - bezcenne:). Powiedzmy, że dziś doszedłem już nieco do siebie. Zdjęcia z Sylwestra obiecuję nadrobić i umieścić, bo coś zebrać się nie mogę.

A wczoraj odebrałem swoją przesyłkę z Hameryki i mam swoją testową pakę z butami. No i zadowolony jak dziecko wczoraj.




Ale do roboty po 2 tygodniach wolnego wraca się baaaaaardzo źle.