Kołobrzeski Spleen

23 gru 2007

Evil look


Wiem, że trochę ściągam za 2up'em ale co tam...

I Kotwica przegrała w Koszalinie ale doping był niezły, a my na VIPku przy Prezydencie itd..

A co do pewniaków to Karolina przekonała się, że bukmacher nie taki skory do płacenia. Winiu przegrał i stówka poszła się .... Oh well...

No to idę szukać choinki.

22 gru 2007

Zdziwiony?



I dobranoc... :D

21 gru 2007

+25%

No i Solorz posłuchał mojego przesłania, że w chuja to my ich a nie oni nas i postanowił podnieść cenę skupu akcji Elektrimu z 6,20 na 7,82. No to oddałem Bo to już bardziej rozsądna cena :D Dziękuję ci mój Święty Mikołaju Zygmuncie.

A buk jak buk… zgarnia swoje. Ale dziś okazje pojawiły się na rynku. Płacą 3 do 1 za zwycięstwo Górnika Wałbrzych nad Basketem Kwidzyn. Jednym słowem jak się Winiu popisze to będziemy bogaci. Go Winiu dałem na ciebie 2 zety:) My z moją przyrzeczoną, żeby tradycji stało się zadość, atakujemy Koszalin gdzie AZS podejmie Kotwicę. Święta wojna. Derby. Oj zawsze tam jest gorąco. I będzie komu w mordę dać! :P

I idę do domu już nie mam tu siły dziś siedzieć… Jeszcze tylko połamię się opłatkiem i siema.

20 gru 2007

Como es tas?

No i miał to być ostatni ciężki tydzień pracy przed wolnym, a tu proszę – w poniedziałek wysłali na dwudniowe szkolenie, w środę wyszło wolne, bo ważna misja w Szczecinie była (tak, tak pojechałem do Makro po mandarynki) i dziś w robocie jakiś taki nie za bardzo pozbierany. I mam kozacki kapelusz Juana Dona Makalona w stylu mexykańskim na Sylwestra. Jeszcze jakieś ponczo i „Camarero! Dos tequillas y agua mineral, por fawor!”.

I jest ultra szpan, bo zamówiłem sobie buciki zza oceanu, bo mi ziomek niezły sklep polecił. Jak się uda to w okolicach lutego przyjdą przy tych ostatnich zawirowaniach na poczcie. Tymczasem – adios!

14 gru 2007

Laba aż miło

The weekend has landed! No może jeszcze nie do końca ale w robocie się chyba wszystkim nastrój świąteczny udzielił, bo jest laba. Na zasadzie „Wstałem rano przesłuchałem wszystkie płyty / spaliłem blanta myślę Włodi co ty / podnieś dupę zobacz co się dzieje na podwórku / nic nowego siedzi paru najebanych burków” (wszystkie prawa do tej lotnej myśli Włodi – Molesta).

Enyłej. Ziom mi opowiedział mocną historię z trasy Poznań – Warszawa jak chciał zatankować w środku nocy na stacji, zalał co trzeba ale karta nie działała, a kasy nie mieli. I jak zostawił zioma w zastaw i bankomatów szukał. I po objechaniu trzech co mu nie wypłacały, trafił na swój bank i też mu nie działała. I zadzwonił pod numer na karcie i dostał info, że co tydzień w niedzielę od 1 w nocy do 4 nad ranem robią jakieś remanenty i karty nie działają. Super opcja. Polecam bank z żubrem w logo. I kimali na stacji do czwartej, a na 9:00 do roboty więc respektuj. Wszystko oczywiście po środku odurzającym więc tym bardziej misja.

Ale nic to, bo kotem wczorajszego dnia jest moja przyrzeczona co trafiła węgorza u buka – 14 zakładów na kuponie – współczynnik 11.65. Nie no w szoku – 14 zdarzeń, czaisz? To ja jak trafie 4 to zwykle trzy dni leżę pijany.

I dopadł mnie news, że Winiu trafił do reprezentacji Polski w kosza. Normalnie ryspektuj. Autografów nazbieram i wysyłkowo za piontala sprzedam okazyjnie. 12ego stycznia grają towarzysko ze Słowacją w Katowicach, więc pokaż się tam ziomie.

I zapomniałem mandarynek do roboty i po obiedzie mam 8 zaległych do wciągnięcia. Szlag by trafił.

13 gru 2007

Tangerine baby

No. To mój pewniak się popisał. Polki wygrały z Hiszpanią na MŚ w piłkę ręczną. Dzięki wam wy moje mordulki kochane. A tak w was wierzyłem. Chyba ze dwa złote na ten zakład dałem. Na szczęście wczoraj Liga Mistrzów dała trochę zarobić. Ale ile emocji!

Ale nic to. Odpowiedzialny hazard itd. Trzeba mieć się na baczności:) A ja natrafiłem na niezłego newsa. Wychodzi nowa płyta „Małe WuWu”. Czy ktoś to pamięta? Mam to nadal na winylu w swojej kolekcji.



Tak czy owak nie wiedziałem, że jako dzieciaki, zaliczyli tam debiut Fisz i Emade. Ha. To dobre. „Małe WuWu / Pędzi co tchu! / Patrzy antylopa, gnu”.. itd.

I poszliśmy się wczoraj z przyrzeczoną odchamić na dobrym niezależnym kinie norweskim. „Kłopotliwy człowiek” się to nazywało. I na zasadzie… krowa, koń, kura, droga na Ostrołękę.. dłużyzna Panie, nic się nie dzieje.. A końcówka taka, że spojrzeliśmy na siebie i … ooooukeeeeeeeej, what’s the deal Richie? Ale po głębszej, wieczornej analizie dochodzę do wniosku, że film gruby i mocny. Należy się złoty kaktus w Srann.

Dobra idę zjeść mandarynkę.. albo z 10 od razu.

11 gru 2007

Chcesz mandarynkę?

Skandal. Wbijam wczoraj po tygodniu chorowania na ośrodek wypoczynkowo – pimpowy Senator co by przerzucić trochę żeliwa, a tam ani żywej duszy, na parkingu ani jednego auta i ciemnawo. No to się skradam, bo mówię terroryści przejęli obiekt – jest szansa żebym został zapamiętany w historii jako bohater jednej akcji jak Stalon Sylwek. I wbiłem do kilku pomieszczeń na pełnym monitoringu i nic. Żadnych strzałów, żadnego alarmu i myślę, że to może być akcja innego typu. No ale ani ducha żywego, a ja łażę po ośrodku jakby to był co najmniej szalet miejski. I znalazłem koniec – końców wannabe-ochroniarza metr dziesięć na palcach co mi rozwiał wątpliwości i mówi, że paaaaaaanie remont jak co roku do 21 grudnia. No koleś, myślę, to ja tu karnet na miesiąc z góry zakupiony, trening rozpisany i plan do osiągnięcia do końca roku, a ten mi koncepcje zawala remontem! I już chciałem mu rzucić w twarz – łącz mnie pan z kierownikiem tego obiektu, ale myślę kierownik pewnie już w Honolulu uciekł przed wierzycielami od karnetów miesięcznych, ale spoko – poczekam na po-remoncie. Wróci na bank jak sprawa przycichnie. Długo go znajdę?

No i co robi nakręcony siłacz jak zamkną mu siłownię – szuka komu dać w ryj. Ale nikogo nie znalazłem, bo po sezonie w Kołobrzegu nikogo przecież nie ma.

No to pojechałem do domu i zjadłem mandarynkę. Bo się nie chwaliłem, że w amoku zakupów w Szczecinie kupiłem skrzynkę mandarynek. I muszę jeść teraz jedną co godzinę, żeby opróżnić skrzynkę do końca marca 2008.

I czujesz klimat, że święta za 2 tygodnie, a ja ani prezentu nie mam, ani śniegu nie widzę. Jak coś to dam każdemu po kilka mandarynek. Bo zdrowe.

I czekam na wyniki meczu w krykieta Australia - Nowa Zelandia, bo mi kupon wchodzi.

To siema...

10 gru 2007

Grudzień a śniegu nie ma

Nie no ludzie ja jestem zdecydowanym fanem odpoczynku ale takie kilkudniowe nic-nie-robienie, złe samopoczucie, faszerowanie się lekami i inne domowe przygody to już nie dla mnie. Jak to miło dziś wstać o 6:30 i mieć przed sobą dzień pełen roboty! W końcu! Tak wiem, wiem już jutro będę tych słów żałował.

Ale w sobotę ruszyłem na zakupy do Szczecina i wróciłem z deską i butami do snowboardu. No bo w końcu wszystko już wiadomo odnośnie wyjazdu. 11 stycznia - lodowiec na granicy Francji i Szwajcarii. Białe szaleństwo, którym mam też zamiar zarazić moją piękną - już wkrótce! Zobaczymy czym ta zagraniczna infrastruktura górska zaskakuje przyzwyczajonych do polskich warunków.

I jeszcze z pamiętnika nałogowca… Odkurzyłem moje konto bukmacherskie na Expekcie:) Podzieliłem się hasłem z moją piękną i ją też trochę zaraziłem:) Ona obecnie obstawia biathlon, trotting, slalom gigant i NFL w czym powoli staje się expertem:) Ja cisnę bezbłędny curling i piłkę nożną wszelkich lig. A no i oczywiście piłkę ręczną kobiet. Polki są mistrzyniami w przegrywaniu wszystkich meczy i są zdecydowanie czarnym koniem tych mistrzostw:) Kto ma żyłkę hazardzisty wie jakie to uczucie modlić się żeby do przerwy był remis, albo czekać na wyniki snookerowej potyczki o 23:00. Sport nabiera barw:) Polecam.

5 gru 2007

Aspirin! Medicin!

I dopadło mnie jak Titanica góra lodowa (ilu z was oglądało to po raz 100 na Polsacie teraz). Tak czy owak choróbsko. Zagnieździło mi się w gardle i toczę z nim regularną walkę na Tantum Verde i inne cholerstwa. Cieszyłem się na początku, że 3 dni od roboty odpoczne ale co to za odpoczynek jak się żyć nie chce, na kosza się nie pójdzie, uchlać też się nie przystoi - porażka. Odpalę jakąś grę z czasów liceum i będę siedział po nocach ... jak w liceum:P

A dopadło mnie, bo zioma przeprowadzaliśmy. I wiesz, tak po 4 kursach góra - dół po schodach na V piętro z lodówkami, pralkami, kartonikami to kurteczka na bok i śmigamy w samej bluzce. A na dworze pizgawa. No i masz. Ale zioma wyprowadzić trzeba było. I ma ślub 29ego. I będę na tym ślubie. A wesele to dobra rzecz. Jedna z tych imprez, na których nikt nie liczy, który kieliszek poszedł w górę:) Och pijacka braci! Ale nie o tym...

Pisałem kilka postów niżej, że 'Kupujcie już bilety na finał Euro Polska - Niemcy'. Zamiast finału mamy taką inaugurację tak? No ale słusznie mówił ziom, że jak nie teraz to kiedy. Bring it on! Komm hier Podolski, wir haben uberaszung fur dich! (nie biorę odpowiedzialności za to zdanie - niemiecki nie był nigdy moim przyjacielem). Tak czy owak niemiecka klątwa trwa.

A mówiąc o klątwie - byliśmy w kinie na 1408 na podstawie książki Stephena Kinga. Straszny taki, wiesz. Fanem takich straszaków nie jestem ale ten był nawet dobry.

I jeszcze wam powiem, że Solorz leci sobie ze mną delikatnie w chuja i chce mój Elektrim za 6,25 za akcję. No chyba kpisz panie Franek.