Kołobrzeski Spleen

23 gru 2008

50 ways to leave your lover

Pewnego razu spod ręki genialnego Paula Simona wyszedł numer "50 ways to leave your lover". Dokopałem się do niego całkiem niedawno przeglądając dyskografię tego powyższego. Numer zaczyna się sekwencją perkusyjną. Sekwencją, którą pokochali w większości raperzy ale i nie tylko. Zacząłem się zastanawiać gdzie to ja tę perkusję słyszałem. Moje długie śledztwo okazało się daremne, bo znalazłem tylko trzech gagatków, którzy wykorzystali sample do swoich numerów, natomiast wikipedia znalazła ich o wiele więcej w swoim wpisie. Zresztą ten wpis zepsuł mi całą frajdę dalszych poszukiwań ale i tak postanowiłem podzielić się z wami tymi fantastycznymi numerami :)

Oryginał Paula Simona:


Genialny Common i Kanye West "Forever Begins":


DJ Quick "50 ways":


Eminem "Murder murder":


I na koniec jeszcze Will.I.am - S.o.s.
15-will.i.am-s.o.s._(mother_nature)

19 gru 2008

Robotę na ten rok czas zakończyć

Ołkej ołkej. Wiesz, że mam jeszcze jakieś 1,5 godziny pracy i do końca roku WOLNE. Go shorty, it's your birthday. Normalnie jak to brzmi. Wracam do roboty w 2009. W tym roku nic produktywnego już nie mam zamiaru robić. Null, zero, kein arbeit, kapisz? No dobra koniec tego szczęścia.

Przedwczoraj dotarła do mnie radosna wiadomość. Jest skrzynia - można montować. No i na warsztat wzięli Golfa i dzwonią po 16:00, że pięknie śmiga do przodu ale ze wstecznym jest kłopocik, tak więc skrzynie zmuszeni są oddać i trzeba szukać dalej. Nie naprawię tego auta. Normalnie na jakimś rondzie znajdę wymuszacza pierwszeństwa i na stłuczkę wykończę tego dziada. Nadziejo, daję ci jeszcze jedną szansę - po niej zabieram się za destrukcję.

Za pewną destrukcję zabieram się za to w poniedziałek. Muszę na działce wyciąć 4 pokaźne brzozy, które metodą samosiewu pojawiły się tam ze 3 lata temu. Jeszcze trochę i się okaże, że trzeba mieć na nie pozwolenie tak więc trzeba działać. Bo wiesz... chatę stawiamy. Z białym płotkiem.

I na koniec ważne podsumowanie autorstwa Jolanty Kwaśniewskiej:
Pamiętajcie - luźny strój nie oznacza luźnego stylu bycia. Fason trzymamy zawsze.

No. Trzymacie fason, mam nadzieję.

15 gru 2008

Na prostej

A czy ty już wiesz co z nami będzie jak znajdziemy się na zakręcie? Kurwa, jak zwykle załamuje mnie poziom 'hita' wypromowanego przez nasze wspaniałe media. Zresztą odbiorcy nie krowy, wiedzą co im się podoba, tak? A podoba im się super raper Liber.

"W żywym ogniu niełatwych pytań topimy plany i sami nie wiemy po co chcemy przeczytać cały scenariusz szukamy błędów przewidujemy najgorsze ze nie dojdziemy do happy endu"

Tak Liberze sam nie wiem jaki scenariusz chciałbyś przeczytać. Utopiłeś plany w żywym ogniu niełatwych pytań? Jebany Mickiewicz nam rośnie. Big up ziomie! Tyś jest hiphop. Najlepsze, że po wpisaniu do google nazwy tejże piosenki wyskakuje ze 100 blogów gdzie dzieciaki co znalazły się na zakręcie, bo z kartkówki była dwója, umartwiają się pytaniem to z nimi będzie. "Będzie dobrze dzieciak, elo".

Ale nic to. Wpadła mi w ręce płyta. Dawno mi w ręce płyta nie wpadła. Muzycznie się jakoś uwsteczniłem chyba. No ale płyta to nie byle jaka - Fisz Emade - Heavi Metal. No i tak, wielkim fanem Fisza nigdy nie byłem. Dobrze gada ale jakoś ten antyflow mnie męczy. Aczkolwiek nie zawsze. No ale byłem zawsze nieskrywanym fanem Emade. Ten to potrafi mnie zadziwić. Płyta więc pełna jest muzycznych smaczków i powala mnie miejscami na deski. Choć jeden z numerów brzmi jakby inspirowany nowym The Roots, a konkretnie numerem "Get busy", to wręcz mi to odpowiada. Te mocne perkusje i zabawy dźwiękiem. Miód, no miód.

12 gru 2008

Coraz bliżej....

Nie chcę wyjść na malkontenta. Człowieka, który nie pisze nic od tygodni, bo nie ma nic do powiedzenia, a pisze wtedy gdy najdzie go chęć ponarzekać. Ale idą święta. Święta, które zawsze szalenie pozytywnie wspominałem i wyczekiwałem ich z niecierpliwością.

Z czym kojarzą Ci się te święta? Bo mi ze śniegiem. Śniegiem co leżał od listopada i całe dnie po szkole spędzało się pod blokiem na górce z drewnianymi sankami, które nie za bardzo chciały jechać. Okoliczne rozlewiska i bagna zamarzały tworząc naturalne lodowiska, gdzie najlepszą zabawą było wywracanie kolegów. I odliczało się dni do wigilii, a list do świętego mikołaja ze śmiałymi życzeniami wisiał na szybie i oczekiwał realizacji. I były te wielkie kartonowe ‘kalendarze’ z otwieranymi okienkami, z których codziennie powinno się wyjmować jedną czekoladkę, aż do okienka nr 24 – największego ze wszystkich, gdzie zwykle krył się święty mikołaj. Ja oczywiście nigdy nie przestałem na jednej czekoladce dziennie – czasem był to zjedzony tydzień w jeden dzień :D

Kilka dni przed Wigilią zjeżdżała się cała familia, kuzynostwo i wujostwo – ci młodsi zajmowali się sobą, a starszyzna przy wódce i brydżu omawiała najważniejsze wydarzenia mijającego roku. Babcia oczywiście na bieżąco dokonywała w kuchni kulinarnych cudów i serwowała raz po raz kolejne potrawy. Kiedy w ten właściwy dzień przychodził święty mikołaj i prezenty leżały pod choinką, my oczywiście nie mogliśmy się doczekać ich rozpakowania. A starszyzna sprawy nie ułatwiała. Trzeba było się podzielić opłatkiem z każdym z osobna, zjeść kilka kulinarnych cudów, min. niezapomniane w smaku pierogi z kapustą i z grzybami czy zupę z karpia. Jak już wszyscy pojedli i popili, zabieraliśmy się za prezenty. Jeden ze starszyzny wybierany był na reprezentanta mikołaja i miał za zadanie rozdać prezenty spod choinki. Ale nic za darmo. Trzeba było zaśpiewać piosenkę, powiedzieć wierszyk – generalnie czymś się wykazać i zasłużyć na paczkę. Oczywiście w ramach równouprawnienia nie dotyczyło to tylko młodych, a każdego z osobna. Podchmieleni wujowie i dziadkowie śpiewali, śmiali się i potem z dziecięcą ciekawością rozpakowywali kolejne prezenty.

Do czego zmierzam? Ot wzięło mnie na wspominki i zacząłem się zastanawiać co obecnie jest nie tak z tymi świętami. Konsumpcjonizm, który zaczyna się już wczesnym listopadem, powodujący szał zakupów i wszechobecne symbole świąt w sklepach pojawiające się w okolicy święta niepodległości to nie problem. To nasza wspólna wina i odpowiedź na potrzeby rynku. To że kiedyś było skromniej nie jest powodem żeby za tym tęsknić. To jak sentyment do Amigi i gry Mortal Kombat. Nigdy już większej frajdy człowiek nie miał z komputerem. A przecież gry ewoluowały, poprawiły się graficznie, muzycznie. Ze świętami jednak stało się trochę inaczej. Rodziny wokół zaczęły się rozpadać, na święta nikt nie przyjeżdża. Już rok temu pisałem, że święta w gronie 5 osobowym to nie święta. Gdzie ten śnieg? Gdzie te chęci, niecierpliwość, radość. Obecnie święta to zjazd znajomych, ze świata, z kraju do rodzinnego miasta. Spotkać ich można potem w mieście, na pasterkach które zamieniają się w jedną wielką imprezę, gdzie opowiadają co słychać, mimo że nasza-klasa pozwala zwykle śledzić ich najmniejsze pierdnięcie. I w sumie chyba jednak nie narzekam. Piszę i piszę żeby w końcu dojść do wniosku, że z tymi świętami jest wszystko w porządku. To we mnie umarł dzieciak, który tak wyczekiwał tych świąt.

Na pocieszenie powiem, że to taki okres przejściowy. Bo za rok, dwa powinien pojawić się potomek tego dzieciaka, który wskrzesi święta, przyniesie śnieg, sanki, a może i reaktywuje Mortal Kombat :)