Kołobrzeski Spleen

29 lut 2008

Mecz Gwiazdek

No dobra. Ja wiem, że Unijne Fundusze są trendy. Że nie ma to jak napisać pracę magisterską o tym jakie te fundusze są fajne. Ale to co tu się ostatnio dzieje to istne oblężenie. Stada studentów legną do biura, co by się dowiedzieć co i jak i coś wcisnąć do swojej pracy. Tyle, że nie wiedząc czemu połowa z nich to jakieś barany, które nie wiem jakim cudem przeszły studia (odezwał się naukowy orzeł – pomyślał cienX..). No ale podania, żeby nie umieć sklecić. Albo już ci taki przyjdzie i on chce dokumenty do pracy. - No ale jakie dokumenty? - No… - Finansowe? Wniosek aplikacyjny? – O! – A o czym pisze pan pracę? – No wykorzystanie funduszy unijnych na przykładzie miasta Kołobrzeg… No toś pan temat wyskrobał. Takie pisanie o wszystkim i o niczym. Ja nie wiem z jakiej szkoły ci ludzie tu przychodzą ale chyba Wyższej Szkoły Bansu i Lansu.

Ale nic to robaczki, wy tam pamiętajcie, że nadchodzi Orkan Emma, czyli jak to u nas mówią – będzie nieźle piździć. Coś ostatnio sobie u nas lubi popiździć. Dachy pozrywać i drzewka poprzewracać. Wesoło generalnie.

No i jako krzewiciel polskiej koszykówki przypominam wszystkim tym, którzy to mają totalnie w dupie, że w niedzielę o godzinie bodaj 15:00 na TV4 rozpocznie się Mecz Gwiazd! Czyli super wydarzenie na skalę ogólnoświatowa ;) Mimo, iż Winiu ostatecznie się nie zakwalifikował na tę imprezę to i tak będzie na co popatrzeć. W pierwszej piątce wyjdzie za to Krzysiek Danielski z kołobrzeskiej Kotwicy, a w konkursie wsadów weźmie udział Stefton Barret, też od nas i muszę przyznać, że chłopak ma niezłego dyla :) Będzie też Paweł Kikowski, na którego poczynania też chętnie zwrócę uwagę, bo młody dobry jest. Tych których nie przekonują te wszystkie osoby może dadzą się przekonać faktem, że wystąpią tam: Kasia Nova, Satchursky oraz Lady Pank, a imprezę poprowadzi Skiba i Konjo. Hej!

28 lut 2008

Śpiewające indyki i reszta tałatajstwa

No tak. Jako miłośnik muzyki i jej zagorzały krytyk zapomniałem zupełnie wspomnieć o naszych lokalnych eliminacjach do Eurowizji. Ach. Eurowizja. Mam do niej sentyment. Kojarzy mi się z niedawnymi czasami studiów, gdzie Eurowizja była pozycją obowiązkową i zawsze było się z czego pośmiać. Szczególnie z naszych reprezentantów. W każdym razie mam do niej co najmniej taki sentyment jak do Telekamer od czasu jak Jeremy Irons odebrał honorową statuetkę. Ale nie o tym. Znaczy o tym ale od dupy strony. Uczestnicy – barwna śmietanka, w większości freaków i kilka osobistości przekonanych o swoim talencie. W jury uplastyczniona skalpelem Maryla Rodowicz… lub to co z niej pozostało po wielu cięciach. Jednym słowem – szopka. Ale przecież w konkursie chodzi o jedno – piosenkę, która godnie zaprezentuje nas w Europie. No i zagrało kilku Szwedów, jakaś Irlandka też chyba… może i ja mógłbym pomyśleć o reprezentowaniu jakiegoś Lichtensteinu? A może Watykan nie ma swojego typa? Tak czy owak WTF? Generalnie dwa kawałki spoko, a reszta to jakaś kompletna pomyłka. I nasuwają mi się tylko dwa pytania: Kto to kurwa jest Natasza Urbańska? oraz: Kto wypuścił małposzczura z zoo, kazał mu śpiewać, po czym wysłał na niego gro SMSów i każe mu teraz reprezentować Polskę na Super Konkursie Małposzczurów? No bo nie wiem. Panna fałszowała (o ile właściwie jakikolwiek fan słuchał co małposzczur tam wydaje za dźwięki). Twarz ma niewyględną, wręcz końską. Do niedawna chodziły jakieś plotki, że to facet. Czy plotki ucichły, bo niestety nie czytam Pudelka? Została już oficjalnie zakwalifikowana do jakiegoś gatunku? Czy sam Prezydent już ją w trybie nadzwyczajnym naturalizował na Polkę? Czy może mąż dostał licencję na posiadanie małposzczura w tym kraju? No nic. Wkurwiam się znów, bo zamiast wysyłać kogoś kto umie śpiewać, wysyła się jedynie słusznego uczestnika Tańca z Gwiazdami. O magio tańca! Isis nie bądź głupia! Startuj od razu do parlamentu! Razem z panią Nelly będziecie się świetnie uzupełniać.

Myślę, że do następnej edycji Tańca z Gwiazdami powinniśmy wysłać LEO B. Wiecie panowie co by to się działo? Wszystkie wasze panny już tydzień przed meczem mroziłyby wam piwo w lodówkach i wyczekiwały upragnionych meczy, gdzie na ławce trenerskiej siedziałby ON! Ten z Tańca! Chociaż czy nam kobiety do pełni szczęścia w meczach potrzebne? No chyba się zagalopowałem. W każdym razie wczoraj kopaninka, bo kopaninka ale mecz do przodu. Najlepsze, że gdzieś mi druga bramka uciekła. Musiałem odejść od TV i po powrocie tak oglądam, oglądam i dopiero po dobrych 10 min się skapnąłem, że jest 2:0.

I jeszcze takie małe retoryczne pytanko… Kto kupuje Ferrari na polskie drogi?

27 lut 2008

Anchovis


Swojego czasu zwariowałem na punkcie Anchovis – nie byle jakich – Helskich! No i wszystko było super. Mój lokalny diler miał tego towaru zawsze pod dostatkiem. No ale od jakiegoś dobrego miesiąca na półkach, gdzie zwykle znajdowałem swój przysmak, leżał tylko kurz. Myślałem, że to tak tymczasowo, że dostawa im się spóźnia czy coś. A tu dupa. Kolejne tygodnie i moich Helskich brak. No to mówię sobie – misja. Trzeba szukać. Nie wiem czy ktoś wie co to Futurama, ale był taki odcinek gdzie główny bohater za kupę siana kupił ostatnią puszkę anchovis na świecie, bo gatunek tej ryby już dawno wyginął. Perypetie były bardzo zakręcone ale skończyło się na tym, że upiekł pizzę z anchovis i zajadając się ze smakiem dał spróbować swoim ziomom, którzy od razu wypluli to obrzydlistwo.

Tak czy owak, wczoraj, czystym przypadkiem natknąłem się na sklep rybny i mimo, iż pani twierdziła, że nic takiego nie ma – ja stając na palce mówię – tam jeszcze coś leży. I okazało się, że to ona! Upragniona! Puszka przepysznych, słonych, małych gówienek, które już wieczorem były kompletnie spałaszowane. No normalnie musiałem się podzielić tą historią. Tylko nie wiem co dalej.. MORE! MORE!

No a dzisiaj Polska – Estonia! Hej, piłkarska braci! To co, koniec passy naszego zespołu? Czas na jakieś baty? Bo to tak nudno wygrywać raz za razem… ha! POLSKA!

26 lut 2008

Guten Morgen!



...i jeszcze to.

A we wtorek...

Siema, siema wszystko zmieniło się od dema. Dema nie ma ale to nie ten temat.
To tak tytułem wstępu, żeby nie zapomnieć, że polski rap żyje. Hm. W sumie spekuluję, że żyje bo dawno z niczym styczności nie miałem. Tylko czytałem wywiad z rozżalonym Pezetem, co mówi dla Wyborczej, że źle odebrali jego ostatnią płytę. Że ona taka jakby przerysowana, choć prawdziwa, i że on te małolatki ruchał ale w sumie to nie chciał i dużo pił i się bawił, ale teraz nie chce, i ostatnio nawet zagrał koncert na trzeźwo… polski rap schodzi na psy:) A mówię o tym Pezecie, bo mi jak najbardziej odpowiadały poprzednie płyty ale ta najnowsza to jakiś wanna-be timberland i generalnie to już dla młodego pokolenia… i nigdy nie mów nie do wiary stary, że jednoczą nas te same dziary, to my nocne mary… ok, koniec tego wątku :)

A wczoraj wieczorem opcja basen. Opcja basen jest bardzo dobrym pomysłem. Serio przychodzę tu z artylerią. Generalnie sauna i trochę pływania i człowieku potem się śpi jak … no jak się może spać ... zajebiście się śpi, ot co. I jest jakoś tak… świeżo… (kurwa, a mówili nie siadaj do wpisu jak nie umiesz ułożyć prostych zdań z rana). Ale nie o tym, nie o tym, nie o tym. Ale za to o tym, że postanowiwszy przepłynąć dwa baseny pod wodą następnie tego dokonawszy. I się trochę zdziwiwszy. Bo jednak Piotrek żelazne płuco. W sensie potem sobie bezdech ćwiczyłem i 2min 15sek daje mi wiarę, że jest jeszcze dobrze. Aż pan ratownik nie wytrzymał i poszedł sprawdzić czy żyję. Tylko chloru dali tyle, że ja się dziś budzę a tu Numerraz czerwone oko. Nie no albo oni coś zrobią z tym chlorem albo ja coś z tym okiem. Z czego pewnie to drugie czyli inwestycja w okularki i niezbędnik małego Visine’owca.

I od marca będziem zatrudniać stażystkę. A to ciekawa instytucja ten staż. Jak sobie załatwić takie warzywo?:) Urząd Pracy, podanie, dwa znaczki, miła pani z pokoju 10 i o. I przyjdzie ci taka i pomoże, bo jak pomorze nie pomoże to już nic nie pomoże. A dostanie te 650 na waciki i do tego ZUSa zapłacą na przyszłe emerytalne szaleństwa w Vegas itp. A pracodawca tylko korzyści czerpie. Czytelniku, a czy ty masz już swojego stażystę?

Jak jeszcze mogę coś polecić to polecę wycieczkę roku czyli mały wypad moich znajomych – miesiąc w Tajlandii. Tajlandia ma to do siebie, że jest spoko. A nie dość, że jest spoko to jeszcze tania. Samolocik w 2 strony to rząd wielkości dwatysiącepeelenów. Dalej wesoła chatka z dwoma sypialniami i basenem – 1500zł / miesiąc. Życie tańsze niż u nas – czyli żyć nie umierać. A myślałeś, że Tajlandia nie dla ciebie?! Pakuj menele:) Meneli nie za wiele. Ok. Bo już pierdoły……

update...

Jeszcze cytat dnia: "Nie bez znaczenia zapewne jest też to, że Ottawa stara się o to, by polscy żołnierze wsparli wykrwawiający się w bitwach z talibami kanadyjski kontyngent w Afganistanie. Podczas wizyty w Ottawie minister Sikorski obwieścił, że Polska wydzierżawi Kanadyjczykom dwa śmigłowce." ... może jeszcze będzie tak chojny i puści w leasing jednego Rosomaka?

22 lut 2008

Twoja stara rzuca za trzy z dwutaktu

No nic. Natrafiłem na absurdalny artykuł o tym jak wyzywają się 10 latki i jak im odpowiadać. No a w komentarzach fantazja poniosła czytelników. Czyli z cyklu twoja stara...

Twoja stara szczeka na pociągi, twoja stara robi bramę na pogrzebach, twoja stara pierze w Rospudzie, twoja stara miesza bigos kolanem, twoja stara marszczy freda, twój stary kroi chleb krojony, twoja stara gra na trójkącie w Tokio Hotel, twoja stara zbiera bulki dla konia, twoją starą zjadł piżmak, twoja stara wiesza ogłoszenia na tablicy Mendelejewa, twoja stara przyzywa megazorda, twoja stara przeszła Need for Speed na piechotę, twoja stara ciąga rzepę w Familiadzie, twoja stara gwiżdże w kanikułach, twoja stara klaszcze u Rubika, twój stary to nietoperz, twoja stara grasuje w dżungli, twoja stara klaszcze czołem, twoja stara maluje się w Paincie, twoja stara pije wodę z żelazka, twój stary chodzi po kolędzie, twoja stara jest jedna a mówią na nią Grześki, twoja stara nie ma kolan, twoja stara jest w co piątej Kinder Niespodziance, twoja stara to Putin, twoja stara odlicza czas na Rapidshare, twoja stara siedzi na widowni w Fifie, twoja stara jest pusta jak bęben maszyny losującej przed zwolnieniem blokady...

A zresztą tutaj cała lista.

20 lut 2008

No title

No to kot załatwiony. Aż żal mi było wczoraj mojego sierściucha. Miała taki odlot, że pewnie do końca życia zapamięta jakie to ciekawe specyfiki ludzie wymyślili. Przez pierwsze 3 godziny od operacji leżała z wywalonym jęzorem bez ruchu przed kominkiem. Po ocknięciu się zaczęła z mętnym wzrokiem i krokiem pijanego mistrza poszukiwanie przygód. Miała też ochotę wskoczyć tu i tam co kończyło się zwykle jakimś efektownym fikołkiem. No ale wieczorem już była w pełni sobą i nawet fachowo mnie użarła, tak więc nie mam większych obaw co do stanu jej zdrowia.

I kobieta mnie opuściła. Na dwa dni dobie zrobiła weekend środkowotygodniowy w Gdańsku. I jakoś mało zorganizowany jestem. Za dużo wolnego czasu:) No ale dziś Boruc broni w Lidze Mistrzów to chyba coś się zorganizuje:)

A w sobotę gra jakiś dobry zespół jazzowy w Koszalinie. Można by się odchamić.

I bardzo spodobała mi się teza, że tylko Chuck Norris wie jak trafić do wioski Smerfów.

15 lut 2008

Co to był za tydzień!

Nie no taki tydzień pracy to ja rozumiem! Poniedziałek jak to poniedziałek … ale jakoś zleciał. Później dwa dni szkolenia gdzie zostałem okrzyknięty świetnym tancerzem (sie wie!), bo w końcu tylko 4 panów i cały zastęp kobiet no to przecież musiałem te bidulki wziąć w obroty. Szkolenie też spoko, z technik negocjacyjnych i radzeniem sobie z ciężkim interesantem:) Wszystko w formie warsztatów, więc kupa śmiechu i nowych znajomości no i oczywiście umiejętności. Czwartek delegacja do Szczecina, więc przyrzeczona zabrana służbowym wycinaczem szos i pojechali na zakupki. Obiad u Tomali (sentymenty z czasów studenckich), kilka rundek po ukochanym mieście i o 16:00 powrót do Kołobrzegu. Walentynki we włoskiej knajpce przy Ravioli zapiekanych w sosie śmietanowo szpinakowym i dwudziestatrzecia dzień jak Kukuczka zleciał. No a dzisiaj ogarniam sprawy nagromadzone i już myślę o tym, że wikend jest tu! Tak więc drogie mordy – słońce jest, żyć się chce – na spacery ruszać, a nie tu bez celu po internecie łazić.

5 lut 2008

Zwykłe, niezwykłe

Nie wiem jak to jest, że ludzie sobie ubzdurali, że jak człowiek wdepnie w gówno lub nasra na niego jakaś pieprzona mewa to znaczy, że ma szczęście. Zajebiste mi szczęście. Po prostu jedyne pocieszenie w całej tej zasranej sytuacji to właśnie to domniemane szczęście, na które jesteśmy skazani po wjechaniu na kakalakę. Wybaczcie temat ale co zrobić – w końcu i mnie to szczęście dziś dopadło znienacka. Nie chciałbym się tu wdawać w szczegóły ale dziękuję za takie przyjemności i szorowanie podeszwy po odkryciu znaleziska. A czy ty sprzątasz po swoim piesku czytelniku? Czy raczej działasz ku szczęściu obywateli twego miasta?

Ale nic to. Mam jeszcze lepsze wieści. Moja malutka kotka, mój mały, wredny nabytek okazał się być już w pełni zdolny do spraw damsko – męskich, czy raczej kocio – kotkowych. Tu mnie uspokajano, że spooooko, sterylizuje się kotkę po roku mniej więcej. A tu dupa. Na jakiejś mądrej kociej stronie (redagowanej przez jakiegoś przekota, guru kocich obyczajów) wyczytałem, że 5-6 miesiąc to JUŻ ta pora. I ja już potem oblany, mówię dajcie jakiś test ciążowy, bo jak ona już przy nadziei to ja zupełnie nie gotowy na potomstwo, z czego ja to wyżywię i generalnie rozterki wpadkowe. A ta sobie leży kołami do góry z włączonym traktorem niczego nie świadoma. To cap sierściucha do klatki i do weterynarza sprawę trochę naświetlić. No a weterynarz, gość który od zawsze wydawał mi się nieco dziwny, ze swoim miękko cienkim głosikiem rzucił mi „Myśli pan, że mamy już rujkę?”. No ja panie doktorze na bank nie, może pan – nie wnikam, ale chodzi mi o kota (pomyślał przewrotnie cienX). No ale myślę sobie: jak on mi tą kotkę sprawdzi, że ona już w pełni wykształcona i gotowa do zabiegów? Temperaturę jej zmierzy? Głęboko w oczy spojrzy? A on niewiele myśląć, odwrócił kotkę tyłem i ciap ją za, że tak to delikatnie ujmę, podbrzusze. I ją tam mientoli. No i tym swoim głosikiem zdiagnozował: „No, no ogonek już tu podnosi ładnie. Jest gotowa na operację”. Panie doktorze nie wiem czy to co pan robi jest moralnie w porządku, może trzeba było zostać ginekologiem, a swoje fantazje zostawić na po-godzinach-pracy (pomyślał cienX z niepokojem sprawdzając czy ew. droga ewakuacji jest wolna). Tak czy owak dostałem tymczasowe antykoncepty dla mojej kici co by jej tymczasem jakiś jurny podwórkowy szwędacz nie uszczęśliwił, a na 19ego zapowiedziano zabieg. Mam Bunię zostawić z tym gościem na godzinę – i jakoś tak mam obawy.

4 lut 2008

After-weekendowo

Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, rzucając hasło na pewnym forum kołobrzeskim o posiadaniu hamerykańskich, wielkich ciuchów, tak hucznego odzewu. Już w sobotę wieczorem, moja piękna, jako bardziej rzeczowy i reprezentatywny przedstawiciel handlowy, dokonywała pierwszej transakcji w jednym z kołobrzeskich marketów. Okazało się, że trafiliśmy w niszę. Niszę tak zwanych solidnych gabarytowo panów, żeby nie powiedzieć grubasków, którzy mają problemy ze znalezieniem dla siebie ubrań. Bo wiesz, polskie XXL’ki to rozmiarowo akurat pasują na mnie, a amerykańskie pomieszczą hipopotama + VAT. Ale wiadomo jak jest. Wiesz jakie możliwości drzemią w obywatelu Ameryki, nie? Słuszną linię ma nasza władza…

I wybraliśmy się na bansy w piątek, bo wiesz tu zaraz popiołem sypną po głowie i koniec tych karnawałowych przyjemności. Poszliśmy nietypowo, bo lokal zwie się Underground i generalnie znany był mi do tej pory z tego, że wszystkie panie przy barze można sobie za drobną opłatą wziąć w krótkoterminowy leasing. Na wjeździe już informacja kulturka, że miejsc siedzących dziś nie oczekuj, więc my do baru, mojito i wóda z sokiem i siedzimy. Po godzinie już panie od brudnej roboty siedziały tam gdzie się ich spodziewano. No ale masakra, bo lokal po godzinie pełen i parkiet się bawi, że nie ma gdzie palucha wcisnąć. Ale my z przyrzeczoną wszędzie się wciśniemy więc się wcisnęliśmy i bite dwie godzinki wygibasów były. A na drugi dzień pobudka o 13:00 i jakoś rok temu byłaby to normalka, a na dzień dzisiejszy to boli tak stracić pół soboty.

I nie mogę nie wspomnieć, że byliśmy na Lejdis. Pani fryzjerka tak namawiała w końcu, że to taki fajny film i akcja jest, a nie to co Testosteron gdzie nic się nie dzieje tylko gadają i gadają. Och pani fryzjerko. Ale jakież to dialogi były! Ileż tam prawdy życiowej. Ale w końcu ty z Wenus białogłowo, no nie zrozumiesz. Ale Lejdis też spoko. Można zabrać babę:) I samemu też się pośmiać można… „-Byłaś cudowna. –Cudowna to jest kurwa woda z Lichenia”… Warto się wybrać generalnie. Ja w szoku, że u nas nie sezon a tyle ludzi w kinie. Nie wiedziałem, że ich tyle mieszka w tej metropolii normalnie. No ale trochę słońca się pokazało to się odkopali spod piachu, bo letargu idzie kres, wiosna, wiosna gdzieś ty jest?

1 lut 2008

Mam czas

Radio BIS w końcu dokopało się do utworu Jareckiego “Mam czas”. Musieli przerobić jego dwa kawałki, którymi męczyli długie miesiące, żeby w końcu zdecydować się na emisję tego ostatniego – moim zdaniem najlepszego. Numer ten już od dawien, dawna leży na myspace tego artysty i jest przekozak bitowo i podśpiewajkowo.

I przejąłem ‘paczkę od dobrego wujka z Ameryki’ z ciuchami. Jako, że dobry wujek z Ameryki to koszykarz… i to czarny… to wyszło małe nieporozumienie co do wielkości ludzi w Europie. Jednym słowem mam super gatunkowe, markowe naprawdę zajebiste ciuchy… na Bigfoota. No żeby przy wzroście 1.90m koszula sięgała mi do kolan to już lekkie przegięcie. Może mam jakiegoś czytelnika o niestandardowych wymiarach? Albo jakiegoś mocnego gangsta-rapa co chodzi w naprawdę szerokich w bluzach? Albo, krótkich spodenkach za kolana? No bo tanio sprzedam… i to Tommy, Nautica, G-Unit, Nike… No ale nic to. Jak nie pójdą na allegro to trzeba się będzie na trening Kotwicy wybrać:)

No nic to… Weekend czas zacząć.