Kołobrzeski Spleen

9 lis 2009

Rozdział Kultury, Edukacji i Sportu

Nie pozwalam naszej lokalnej kulturze zbankrutować. Poszliśmy w piątek zobaczyć monodram w Lokalnym Centrum Krzewienia Kultury. Nie zrozumcie mnie źle. Nie zamieniliśmy się w krytyków sztuki z szalami po pas. Moja żona nadal nie wie co to foyer (czyt. fułaje). Po prostu w alternatywie mamy tonę ośrodków z basenami, saunami, fitnessami i siłowniami. No i OK ale to rozrywka dla ciała. Dla ducha, natomiast, mamy np. kino o wdzięcznej nazwie "Wybrzeże". Morza szum, ptaków śpiew... i repertuar pełen perełek czy raczej bursztynów. Kino Wybrzeże ma to do siebie, że jak dostanie w swoje łapy jakiś film to zachowuje się jakby złapało Boga za nogi. Kino wychodzi z założenia, że nie zmieni ramówki, póki całe miasto nie obejrzy ich super hitów. I tak przez ostatnie dwa tygodnie o 13:00 i 15:00 można było zobaczyć "Klopsiki i inne zjawiska pogodowe", a na 18:00 i 20:00 "Dystrykt 9". Podobno od 11 listopada ma wejść film "2012". Jest szansa, że będą go grali do 2012 roku ciurkiem od 12:00 do 22:00.

No ale wracając do monodramu. Wbiliśmy się w ostatnie rzędy, tak że siedziałem prawie na skraju, obok zostało tylko jedno miejsce wolne. 5 minut do rozpoczęcia spektaklu, podchodzi młoda dziewczyna i się pyta czy może usiąść. Ja, że oczywiście, proszę bardzo, patrząc kątem oka, że niczego sobie babeczka, tylko ubrana w jakieś dziwne swetry, z wielką torbą i mocną czerwoną szminką na ustach. No ale co tam - te wczute koneserki sztuki co to dobrze wiedzą co to foyer TAK MAJĄ. A jak rozpakujesz takiego gałgana z tych łachmanów, swetrów do kolan i zdejmiesz ze łba tę fryzurę w kształcie kokona to się okaże, że panna pierwsza klasa. No ale nie czas na rozbieranie gałganów, bo światła pogasili, muzyczka się rozpędza i delikatny reflektor puścili na scenę. Rozmościłem się w fotelu jak rasowy koneser, a mój gałgan z prawej wstał i idzie w kierunku pierwszych rzędów. No tak, myślę, wyczuło czupiradło miejsce w pierwszym rzędzie i poszło je zająć, bo jej WIDOCZNOŚĆ nie pasowała, a może TOWARZYSTWO nie takie. Ale patrzę, czuczło bierze jakieś krzesło z boku i siada w najmniej oczekiwanym miejscu - mianowicie na środku sceny, przodem do nas... I ta historia była w sumie najciekawszym elementem tego spektaklu. Potem to już równia pochyła. Jak tak dalej pójdzie to zacznę chodzić do kina Wybrzeże.

Nadmienić też warto, że ruszyła Kołobrzeska Amatorska Liga Koszykówki. I tak jak zapowiadałem rok temu wystartowaliśmy z drużyną, złożoną z zawodników, którzy w zeszłym sezonie grzali ławę. Wiadomo, że ligi nie zawojujemy. Ba, jakakolwiek wygrana będzie sporą niespodzianką! Tak czy owak, pierwszy mecz obył się bez niespodzianek. Akcje ofensywne zdominował podkoszowy chaos. Gra pozycyjna to dla nas póki co abstrakcja. Ale spokojnie - ten sezon będzie pełen nauki. Nieskromnie powiem, że dołożyłem 8pkt i piękny blok. A to już o 8pkt i jeden blok więcej niż w całym, zeszłym sezonie :)

A w kąciku melomana pojawił się Outkast. Stary dobry Outkast. Płyta ATLiens to taki krążek, który powoduje we mnie te dziwne melancholijne uczucie. Momentalnie przychodzą na myśl szczeniackie lata (trudno powiedzieć lata młodości - no nie postarzajmy się). Czasy, kiedy po szkole zasiadało się do komputera, w magnetofonie kręciła się kaseta, a głowa nie była zaprzątnięta problemami. Dosłownie 'widzę' ten okres mojego życia, gdzie tłem były piosenki tej płyty. I to jest magia muzyki :)

Brak komentarzy: