Kołobrzeski Spleen

11 maj 2010

Udało się!

Co organizator to organizator, a co pepiczki to pepiczki - im wulkan nie straszny. Szybki telefon i w poniedziałek byłem już w drodze do Pragi przewoźnikiem o wdzięcznej nazwie Czech Airlines. Stamtąd śmigłowym antkiem do Berlina, potem jeszcze autobus i pociąg z Tegla na Schonefeld, a tam już czekała moja fura. Pomarańczowa lampka, która zapaliła się 100km przed granicą Polski o 23:00 nie powstrzymała mnie żeby na 1:00 być w domu. A dobrze być w domu...

Brak komentarzy: