Kołobrzeski Spleen

26 sty 2010

Aplikację czas zacząć

Pogodziwszy się z faktem, że w tym roku aplikacji moja żona nie rozpocznie, a być może spróbuje za rok, położyliśmy się spać w błogi, czwartkowy wieczór. O godzinie 23:45 dziwnym trafem otworzyłem oko i zobaczyłem, że cały pokój miga. Coś co błyskało pod łóżkiem, okazało się ściszonym telefonem mojej żony, który właśnie bezgłośnie dzwonił (oksymorony stają się moją specjalnością). Pani po drugiej stronie słuchawki oznajmiła, że obiecała Pani Katarzynie, że zadzwoni jak tylko dowie się co z podaniem o przyjęcie na aplikację, a że posiedzenie rady 'nieco' się przeciągnęło to spieszy poinformować, że została przyjęta i ma być jutro o 10 rano w Sopocie na inauguracji. Wyrażając całą sytuację idiomem, można rzec, że walka została wygrana za pięć dwunasta. Ale czy faktycznie wygrana?

Kilka godzin później przechadzałem się po zamarzniętym brzegu szerokiej, sopockiej plaży.


Paskudne zdjęcie z nokii E51 nie oddaje za bardzo uroków tego dnia ale wierzcie na słowo - było przepięknie. Tak, wiem, mieszkam nad morzem. Ale dawno nad nim nie byłem :)

Bilans całego tego zamieszania jest taki, że zaczną się teraz zjazdy w Sopocie, praktyki w Słupsku i aplikacja w Kołobrzegu. Słowem - rok w pociągach, autobusach i poza domem z przerwą na poród...
The battle is won. The war is on.

Brak komentarzy: