Kołobrzeski Spleen

7 lip 2009

Dobry sąsiad

Jak długo można sprawdzać cierpliwość sąsiadów? Wiadomo, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie, więc postanowiliśmy wejść do nowej wspólnoty wręcz niezauważeni. Miało obyć się bez remontów, hałasów – generalnie nie chcieliśmy mącić harmonii sąsiedzkiego spokoju jaki panuje na tej wsi. Ale potem wpadł pan od podłogi i zaczął piłować deski. Potem drugi z hukiem wypierdzielił okno. Następny miał wywieźć z mieszkania stare kanapy… ale jak pojawiliśmy się po trzech dniach na osiedlu okazało się, że majestatycznie okupują śmietnik i dwa miejsca parkingowe. Telefon do zioma i ‘Panie co to ma znaczyć, czemuś nie wywiózł tych kanap?’. ‘Ano bo jak wynosiliśmy kanapy to zaczepił nas jakiś facet i mówi żeby to zostawić, a on to zabierze sobie’. No tak. Świetnie. To sobie zabrał.

Dodatkowo mamy ostatnio do czynienia ze sklepami typu Media Markt, Euro Agd, Abra, Castorama itp. i ich opcjami ‘na dowóz’. No to jest dopiero rewelacja. Zwykle wygląda to tak, że szanowni sprzedawcy oświadczają, że dowóz będzie między 15:00, a 20:00. Człowiek ustala sobie więc jakiś tam harmonogram dnia i w trakcie jego realizacji około godziny 13:00 dzwoni wesoły Pan dostawca, mówiąc: ‘Stoję pod mieszkaniem z Pana lodówką’. I wtedy cały ten misterny plan idzie w pizdu, bo właśnie miałem w opcji zjedzenie obiadu, gdyż żołądek wywraca się do góry nogami po ostatnim posiłku o 8:00, a muszę zapieprzać w zupełnie nieplanowanym kierunku z prędkością światła.

Można powiedzieć, że dostawcy raczej działają mi na nerwy, niż moim sąsiadom, ale przykład dnia wczorajszego unaocznia ogrom tragedii. No bo harmonogram dnia prosty: o 16:00 ma przyjść hydraulik puścić rurę przez ścianę do sąsiedniej łazienki, o 19:00 Pan informatyk ma podłączyć sieć, a do 20:00 powinna przyjechać kanapa. Pan informatyk wpada sobie radośnie o 15:30, bo zapomniał w sumie, o której miał być ale to w końcu informatyk – bezszelestnie załatwia sprawę. O 20:00 wpada Pan hydraulik, któremu telefon rozładował się już o 15:00, bo dzwoniłem co 20 minut rzucając kurwami do jego ‘niedostępnego abonenta’. Pan hydraulik ma ze sobą wiertarkę wielkości średniego rozmiaru kafara lądowego z napędem gąsienicowym, tudzież wibromłota pneumatycznego. Tym to urządzeniem, podczas gdy na dworze ćwierkają ptaszki, a trzymiesięczna sąsiadka układana jest właśnie do snu, postanawia wywiercić dziurę w ścianie na wylot, co przy okazji kończy się wypadnięciem kawałka ściany wielkości cegły. Ok. Zaszpachlujemy przecież. W sensie MY, bo nie Pan hydraulik. Ten ma za zadanie jedynie podłączenie zmywarki. A to, że w konsekwencji pozbawieni zostajemy kibla, bo poszła nieopatrznie jakaś uszczelka, to inna sprawa. Dziś ma naprawić. Boże zlituj się nad fachowcami. No ale ostatecznie docieramy do Pana dostawcy kanapy. Pan dostawca zjawia się o godzinie 23:30. Dowiadujemy się o godzinie jego dotarcia koło 22:00, bo ma ‘kłopoty techniczne’. I tak, w środku nocy, razem z kolegą, rozpoczynamy walkę z zestawem wypoczynkowym, który okazuje się ważyć tonę i za chuja nie ma jak go porządnie chwycić. Klatka schodowa dostojnie niesie delikatne kurwy, sapania, obijania się o ściany, żołnierskie przysięgi (na zasadzie: już nigdy kurwa w życiu, zastrzelę tych dostawców itp.), kojąc do snu kochanych sąsiadów, na których pierwsze wrażenie zostało wywarte dosadnie.

Z pozdrowieniami,
Nowy sąsiad spod siedemnastki.

2 komentarze:

Marika pisze...

i do kogo Ty teraz pójdziesz pożyczyć szklankę cukru? :D

cienX pisze...

chyba jednak bede musial kupic jego zapas :)