Kołobrzeski Spleen

27 lut 2008

Anchovis


Swojego czasu zwariowałem na punkcie Anchovis – nie byle jakich – Helskich! No i wszystko było super. Mój lokalny diler miał tego towaru zawsze pod dostatkiem. No ale od jakiegoś dobrego miesiąca na półkach, gdzie zwykle znajdowałem swój przysmak, leżał tylko kurz. Myślałem, że to tak tymczasowo, że dostawa im się spóźnia czy coś. A tu dupa. Kolejne tygodnie i moich Helskich brak. No to mówię sobie – misja. Trzeba szukać. Nie wiem czy ktoś wie co to Futurama, ale był taki odcinek gdzie główny bohater za kupę siana kupił ostatnią puszkę anchovis na świecie, bo gatunek tej ryby już dawno wyginął. Perypetie były bardzo zakręcone ale skończyło się na tym, że upiekł pizzę z anchovis i zajadając się ze smakiem dał spróbować swoim ziomom, którzy od razu wypluli to obrzydlistwo.

Tak czy owak, wczoraj, czystym przypadkiem natknąłem się na sklep rybny i mimo, iż pani twierdziła, że nic takiego nie ma – ja stając na palce mówię – tam jeszcze coś leży. I okazało się, że to ona! Upragniona! Puszka przepysznych, słonych, małych gówienek, które już wieczorem były kompletnie spałaszowane. No normalnie musiałem się podzielić tą historią. Tylko nie wiem co dalej.. MORE! MORE!

No a dzisiaj Polska – Estonia! Hej, piłkarska braci! To co, koniec passy naszego zespołu? Czas na jakieś baty? Bo to tak nudno wygrywać raz za razem… ha! POLSKA!

Brak komentarzy: