No i nadciąga koniec mojego tygodnia. Bo sobie wolne na piątek załatwiłem więc I’ll be gone till November. Cztery dni wolnego. Toż to jakaś rozpusta. I na jutro już planowany wyjazd na mecz AZS Koszalin – Górnik Wałbrzych. Będziemy pewnie jako jedyni kibice wspomagać Górnika. Winiu tu już wejściówki załatwił tak więc na VIPie włazimy i drżyj Koszalinie. „Koszalinek, Koszalinek / dwie ulice, jeden rynek!” :).
Ze spraw techniczno – klimatycznych to jakby ktoś nie wiedział to mamy wiosnę. Ale ustawową. Ustawy nie mają przełożenia na naturę. I’m dreaming of a white Eastern. No ale teraz to już będzie z górki. Jaja się pomaluje i zaraz nadejdzie ten piękny okres dla ciepłolubnych. Zaliczam się więc czekam niecierpliwie.
Ale zanim te wszystkie wiosny to na 90% ruszam na kolejny podbój lodowców 28ego marca. Tym razem lodowiec w słonecznej Italii. Deski jeszcze nie zdążyłem dobrze zakopać na strychu, a tu już taka propozycja znikąd. Cholera. W tym tempie zostanę drugą Jagną Marczułajtis. No ale co tam. Nic tylko się cieszyć. Szczególnie, że to kolejny wyjazd z serii dobrze smakuje niewiele kosztuje.
W każdym razie - Keep ya head up – mamy wiosnę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz