No to kot załatwiony. Aż żal mi było wczoraj mojego sierściucha. Miała taki odlot, że pewnie do końca życia zapamięta jakie to ciekawe specyfiki ludzie wymyślili. Przez pierwsze 3 godziny od operacji leżała z wywalonym jęzorem bez ruchu przed kominkiem. Po ocknięciu się zaczęła z mętnym wzrokiem i krokiem pijanego mistrza poszukiwanie przygód. Miała też ochotę wskoczyć tu i tam co kończyło się zwykle jakimś efektownym fikołkiem. No ale wieczorem już była w pełni sobą i nawet fachowo mnie użarła, tak więc nie mam większych obaw co do stanu jej zdrowia.
I kobieta mnie opuściła. Na dwa dni dobie zrobiła weekend środkowotygodniowy w Gdańsku. I jakoś mało zorganizowany jestem. Za dużo wolnego czasu:) No ale dziś Boruc broni w Lidze Mistrzów to chyba coś się zorganizuje:)
A w sobotę gra jakiś dobry zespół jazzowy w Koszalinie. Można by się odchamić.
I bardzo spodobała mi się teza, że tylko Chuck Norris wie jak trafić do wioski Smerfów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz