Kołobrzeski Spleen

18 sty 2010

S jak styczeń

Powracając do tematu prawników, systemu notarialnego i innych przygód młodego aplikanta, śmiało stwierdzam, że łudziłem się, iż w życiu da się pokonać wszystkie przeszkody będąc konsekwentnym i upartym. Niestety nijak ma się to do środowiska okołoprawnego. Nierówna walka dobiega końca i sytuacja zdaje się być beznadziejna. Pismo ostatniej nadziei zostało właśnie nadane. Uderzające w patetyczny ton dobra nienarodzonych dzieci, dla których dalekie podróże mogą oznaczać najgorsze, z toną załączników o złym stanie zdrowia, poszło na środowe posiedzenie. O Rado. O Wyrocznio losu przyszłych notariuszy. Uderz się w pierś i pokaż, że jesteś zbieraniną ludzi, co mają jeszcze sumienie, a nie masą zaplątaną w paragrafy opasłych, bezdusznych przepisów tak zwanego prawa. Hmmm czy to ostatnie zdanie to nie oksymoron?

Ale zostawmy przyziemne sprawy prezesów i wielkich pieniędzy. Życie to także, a może przede wszystkim, słońce, kwiatki, ptaszki i pszczółki. A ta ostatnia para przypomniała mi o tym, że ziom też ślepakami nie strzela. Tyle, że termin mają na czerwiec, więc rówieśnik ale starszy. Ja, jako laik, zacząłem się doszkalać. Przerobiłem miesięczniki ze stycznia - Moje dziecko i M jak Mama (nie mieli T jak Tata co zgłoszę komisarzowi UE do spraw równouprawnienia). Poznałem świat nieznanych do tej pory produktów, które KAŻDA mama i dziecko mieć MUSZĄ. A jest ich ilość niezliczona. Hitem miesiąca jest pluszowy pingwin któremu bije serce uspokajając i usypiając malucha. Jak maluch zacznie ryczeć pingwin się uaktywnia. Pingwin cudotwórca podobno. Na bank produkt tak rewolucyjny jak oczyszczacz parowy i magnetyczna opaska Dr. Levina z TV marketu.

Aha - przyjmę ciuszki dla malucha jakby komuś zalegały (a wiem że jest was spora rzesza). Chcę uparcie tę z napisem - Here comes trouble.

No i nie mogę zapomnieć o cudownej aplikacji Music Challenge, dla której warto mieć konto na Facebooku. Wyzywam was na pojedynek!

Brak komentarzy: