Kołobrzeski Spleen

6 paź 2008

O cholera - mam bloga

Serwus! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. O życiu pisać zapomniałem. A przypomniałem sobie całkiem przypadkiem. Bo mało znana firma Google na swoje 10 lecie istnienia postanowiła opublikować niepełne, ale całkiem spore, archiwum internetu roku 2001. I tam z łezką w oku dokopałem się do swojego bloga umieszczonego jeszcze na serwerach prawda.org. Cytować może i nie ma co ale warto jednak pisać, bo pamięć ulotną jest, oj ulotną :)

Tak czy owak, wbrew obecnie krążącym plotkom - nie wyemigrowałem na Kajmany, nie zostałem porwany w Pakistanie dla okupu, ani też nie powołano mnie na kuratora w PZPN. Nawet cholera od netu mnie nie odcięli - ba, spędzam przy nim średnio 8 godzin w pracy - ot, weny zabrakło.

No ale jak tu podsumować dwa ostatnie miesiące w skrócie? Sezon się zakończył i zrobiło się trochę luźniej na mieście. Po wakacyjnych miesiącach opierdalactwa czas było powrócić do trybu siłownia - basen - squash i inne tego typu przyjemności. Ogólny bilans to powrót do domu codziennie w okolicach 19 - 20 i na-ryjo-padactwo. No ale żyć trzeba, a nie wegetować. Jeszcze z takich hitowo - istotnych informacji to dostałem na uroczystości z okazji urodzin karnet na wszystkie mecze koszykarskiej Kotwicy. Ole. Póki co trzy mecze i wszystkie do przodu. Kotwica kontra reszta ligi 3:0. Kolejną sprawą, o której można było szerzej usłyszeć w mediach to koszmarnie trudne egzaminy na aplikacje prawnicze, radcowskie, notarialne itd. i niska zdawalność. 250 pytań, 40 stron testu, kilka godzin pisania i niestety moja piękna kontra Minister Ćwiąkalski 0:1. Łona też zdawał tak nawiasem mówiąc... z podobnym skutkiem.

No i w końcu czas na urlop... Całe wakacje w robocie - idzie się pociąć. Lecimy odwiedzić pewną koleżankę ze studiów co osiadła na wyspach gdzie ciepło być powinno więc uciekamy od naszych kołobrzeskich chłodów.

I na koniec, dla rozrywki - film, który pokazuje historię mojej niedoszłej śmierci. Co tam lęk wysokości. Co tam niechęć do wesołych miasteczek. Czego się nie robi dla kobiety no nie? Tak, tak - bałem się jak nigdy.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przed startem miałeś minę, jakbyś żegnał się ze światem ;)

cienX pisze...

i tak tez sie czulem :D