Kołobrzeski Spleen

16 cze 2008

Kołobrzeg górą!

To było tak. Się skacze, się pływa, bajerka jest. Śmigaliśmy na salę dwa razy w tygodniu przez dobre pół roku i okazało się, że jest coś takiego jak mistrzostwa polski pracowników samorządowych w kosza i że Kołobrzeg poprzednie dwie imprezy przegrał raz na rzecz Koszalina, a raz na rzecz Zielonej Góry. Tak się złożyło, że załapałem się do składu i tak to wyruszyłem na 4 dni do Zielonej Góry, która w tym roku była gospodarzem. Drużyn było 6 i graliśmy dwa mecze dziennie z normalnymi zasadami, sędziami itd. Do walki stanął Wałbrzych, Żagań, Zielona Góra, Koszalin, Gdańsk i my.

Warunek był jeden - możemy przegrać z każdym ale trzeba pokonać Koszalin :) Święta wojna jest wszechobecna. Koszalin miał chyba taki sam cel, bo mimo że większość pojedynków przebiegała w cywilizowanych warunkach, to mecz z Koszalinem był po prostu masakrą. Jakby mogli to jedni i drudzy wyjęliby noże i się nawzajem pocięli. Sędzia dostawał konkretne opierdole od obu stron, a zawodnicy między sobą wyzywali się równo. Mecz zakończył się 72 do 75 dla nas, a sędzia dzwoniąc po meczu do swojego kolegi przeżywał, że on tu kurwa wziął lekką weekendową chałturkę, a napocił się jak na jakimś ligowym.

Dwóch kolejnych najtrudniejszych rywali czyli Żagań i Zieloną Górę udało się ograć 10 i 20 punktami. Reszta poszła w miarę spacerkiem i Kołobrzeg triumfował. W każdym razie pięć meczy w 3 dni równa się tonie potu i zdrowia. Po ostatnim meczu opadły dopiero emocje i zaczęły się odzywać jakieś najdziwniejsze mięśnie w ciele.

Tak czy owak cztery dni w innym, cieplejszym (w Kołobrzegu lało a tam słoneczko), obcym mieście. Eleganckie warunki bytowe, wszystkie drużyny w jednym hotelu no i tak zwane imprezy powitalne i zakończeniowe (w niektórych przypadkach skończyło się bólem głowy) – wielki pozytyw. Czymś nowym było dla mnie poznanie od środka tego typu turniejów i klimatu tej całej imprezy.

Najlepszym zawodnikiem zawodów okazał się niejaki Kiełbasa z naszego składu czyli ex koszykarz Kotwicy z czasów 1 ligi. Zdecydowanie podciągnął nam niejeden wynik.

Jak dokopię się do jakiś statystyk to może podam to i owo :)



Brak komentarzy: