Kołobrzeski Spleen

15 kwi 2008

A tymczasem...

Ho ho ho … Dawno mnie nie było to jestem. Na zasadzie „dzwonię do ciebie, bo niestety nie mogę z tobą rozmawiać”. Gdzie byłem jak mnie nie było? Zacznijmy od dupy strony…

Bukmacher wciągnął mnie na nowo. Skusił tym, że dostanę 50% dodatku jak wpłacę stówaka. No to mówię masz dziadu i wypłacaj siano. I wypłacił i muszę przyznać, że dzieje się jakieś podejrzane oszustwo. 90% kuponów wchodzi jak w masło. Żadnych niespodzianek, żadnych szaleństw i przez te obstawki oglądałem ostatnio jakąś ligę włoską w TV, o której mam mgliste pojęcie i krzyczałem Gatuso strzelaj na pełnej kurwie! Potem wyrwałem sobie pół funta kłaków z głowy oglądając jakieś spotkanie w ramach ULEB Cup gdzie grało… w sumie nie wiem co grało ale wygrało to co wygrać miało. A wczoraj Radwańska machnęła Domachowską na pewniaczku w WTA i jesteśmy In de gejm.

Na weekend mały wypad do Koszalina i zakupy w tym hit sezonu ‘fotel biurowy DYREKTOR’. Jak siadam na nim przed komputerem to czuję się najważniejszy w promieniu kilometra. Potrzeba mi jeszcze osobistej sekretarki do kompletu. Ale to z czasem.

Tymczasem w niedzielę wyszło mega słońce i zrobiliśmy z piękną 20km naszymi nadmorskimi rowerowymi ścieżkami off-roadowymi – miód. Dajcie mi tę wiosnę.

I narodził się 4.04.2008 mój psi następca. Też owczarek niemiecki. Musi zacząć przypominać psa, a nie szczura i będzie można go przejąć. Będzie na maj. I dobrze, bo Szok się w grobie przewraca widząc te hordy kotów biegających po jego posesji. Wasz kres jest blisko.

A ten tydzień to pasmo szkoleń od Szczecina po Koszalin tak więc nie ma mnie – zbieram życiowe doświadczenie. Hasta luego amigos.

Brak komentarzy: